Steiner: Nie mamy sobie nic do zarzucenia po Las Vegas

Raz jeszcze podejście Haasa do ścigania skrytykował tymczasem Ralf Schumacher.
21.11.2310:34
Maciej Wróbel
816wyświetlenia
Embed from Getty Images

Szef zespołu Haas, Gunther Steiner, przyznał, że jest zadowolony z występu swoich kierowców w Las Vegas pomimo braku zdobyczy punktowej.

Stajnia z Kannapolis od Grand Prix Meksyku zajmuje ostatnią pozycję w mistrzostwach konstruktorów i ten stan rzeczy nie uległ zmianie po ostatnim wyścigu w Las Vegas. Pomimo startu z 8. i 13. pola, Kevin Magnussen i Nico Hulkenberg nie liczyli się zbytnio w walce o punktowane pozycje. Duńczyk finiszował na trzynastej pozycji, podczas gdy Nico Hulkenberg wycofał się w końcówce rywalizacji z powodu awarii silnika.

Pomimo korzystania z "wersji B" bolidu VF-23 od eliminacji w Austin, Haas nie zdołał powiększyć swojego dorobku punktowego - ostatni punkt dla amerykańskiej ekipy zdobył Kevin Magnussen podczas wrześniowego Grand Prix Singapuru.

Gunther Steiner zachowuje jednak spokój i przyznaje, że jest usatysfakcjonowany przebiegiem Grand Prix Las Vegas. Nie wydaje mi się, żebyśmy zrobili coś nie tak - powiedział Włoch, cytowany przez Speed Week. Obaj nasi kierowcy ciężko walczyli, aby wydobyć to, co najlepsze ze swoich bolidów. Uważam, że to im się udało. Ponadto, utrzymaliśmy się przed większością naszych głównych rywali.

Nastawienie szefa Haasa nie spodobało się jednak byłemu kierowcy F1, Ralfowi Schumacherowi, który po raz kolejny postanowił skrytykować były zespół swojego bratanka - Micka. Podstawowe pytanie brzmi - czego właściwie chcesz? - powiedział Niemiec. Chcesz po prostu być w Formule 1, zarabiać pieniądze i akceptować obecną sytuację?

To przypomina bardziej podejście olimpijskie, gdzie sam udział jest wszystkim. Jeśli chcą dokonywać postępów, to uważam, że oczywiste i jasne jest to, że nie mogą dalej działać w ten sposób. To nie wystarczy na dzisiejszą Formułę 1.

Schumacher dodaje jednocześnie, że mimo wszystko wątpi w to, iż Haas jest zadowolony z obecnej sytuacji. 48-latek twierdzi, że wyczuwa bardzo duże napięcie panujące w niewielkim, wspieranym przez Ferrari zespole.