Podsumowanie sezonu 2005: Przegląd wyścigów część 1
Kluczowe momenty sezonu od Grand Prix Australii do Grand Prix Hiszpanii
02.11.0521:00
2869wyświetlenia
Pierwszy wyścig sezonu - Grand Prix Australii - wykazał doskonałe przygotowanie zespołu Renault do tegorocznej rywalizacji, zarówno jeśli chodzi o szybkość bolidu R25, jak i jego niezawodność. Co prawda stosunkowo łatwe zwycięstwo Giancarlo Fisichelli było w głównej mierze zasługą trafienia w optymalne warunki pogodowe podczas zakłóconej opadami deszczu pierwszej sesji kwalifikacyjnej, jednakże postawa startującego z 13 pozycji Fernando Alonso nie pozostawiała już żadnych wątpliwości. Hiszpan po pierwszej rundzie postojów był siódmy, a po swoim drugim postoju zajmował trzecią pozycję i na niej ukończył wyścig. Na drugim stopniu podium stanął Rubens Barrichello, co zważywszy na zaledwie 11 pozycję startową wskazywało na całkiem niezłą dyspozycję bolidu F2004M. Michael Schumacher po starcie z końca stawki także radził sobie nienajgorzej, jednak kolizja z Nickiem Heidfeldem tuż po drugim postoju pozbawiła go szansy na zarobek punktowy. Tym niemniej sytuacja zespołu Ferrari nie wydawała się aż taka zła.
Największą niespodziankę sprawił tymczasem David Coulthard, kończąc swój pierwszy wyścig w barwach Red Bull na czwartej pozycji. Owszem, była w tym spora zasługa szczęścia na kwalifikacjach, jednak fakt, że Szkot do 41 okrążenia jechał na drugiej pozycji i na koniec uległ tylko Barrichello i Alonso, nie jednego wprawił zapewne w osłupienie. W dodatku na siódmej pozycji finiszował Christian Klien, tak więc już w pierwszym wyścigu stajnia z Milton Keynes zdobyła ponad połowę swojego całego dorobku punktowego z sezonu 2004, kiedy to jeszcze nosiła nazwę Jaguar. Ponadto punkty w Australii zdobyli Mark Webber (debiut w barwach Williamsa) i kierowcy McLarena, Juan Pablo Montoya i Kimi Raikkonen. Ci ostatni mieli szansę na uzyskanie znacznie lepszego rezultatu, jednak Raikkonen ze względu na zgaśnięcie silnika przed startem i uszkodzenie bolidu w trakcie wyścigu na mecie był dopiero ósmy, natomiast debiutujący w barwach stajni z Woking Montoya miał nawet szansę na podium, gdyby nie błąd na okrążeniu poprzedzającym drugi postój w boksach. McLaren nie spełnił więc pokładanych w nim nadziei, a jeszcze słabiej wypadły zespoły Toyota i B.A.R, nie zdobywając w pierwszym wyścigu sezonu ani jednego punktu.
Grand Prix Malezji potwierdziła doskonałą formę ekipy Renault i Alonso. Hiszpan po wywalczeniu pole position odniósł drugie zwycięstwo w karierze i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej kierowców. Szansę na podium miał także jego partner, Fisichella, jednak Włoch zaczął mieć problemy z oponami w drugiej połowie wyścigu i wkrótce znalazł się pod presją ze strony Webbera. Niestety Fisico za wszelką cenę nie chciał zrezygnować z trzeciej pozycji i po zupełnie nieudanym kontrataku na 37 okrążeniu wyeliminował z walki zarówno siebie, jak i znacznie szybszego w tym momencie kierowcę Williamsa. Na pocieszenie dla stajni z Grove na najniższym stopień podium stanął Heidfeld, a że Webber odpadł z wyścigu nie z własnej winy, Frank Williams mógł być zadowolony z postawy swoich obydwu kierowców. Prawdziwa euforia zapanowała tymczasem w Toyocie, która dzięki fenomenalnej postawie Jarno Trullego zarówno na kwalifikacjach, jak i w trakcie wyścigu, mogła się cieszyć z pierwszego podium w Formule 1. Po nieudanym wyścigu w Australii, bolid TF105 niespodziewanie okazał się bardzo szybki na trudnym technicznie torze Sepang, umożliwiając Trullemu finiszowanie na drugiej pozycji, a Ralfowi Schumacherowi na piątej. Dzięki temu japońska stajnia od razu awansowała na drugą pozycję w klasyfikacji konstruktorów.
A w Ferrari zupełnie odwrotnie - po obiecujących osiągach F2004M na torze Albert Park, włoska stajnia zdobyła tym razem zaledwie dwa punkty. Kierowcy Ferrari już na kwalifikacjach byli dosyć wolni, a że w wyścigu nie nastąpił żaden cud, Schumacher musiał zadowolić się siódmą pozycją, natomiast Barrichello nawet nie dojechał do mety. Jeszcze gorzej sprawy miały się w przypadku wicemistrzów sezonu 2004, ekipy B.A.R. Button i zastępujący gnębionego gorączką Takumę Sato kierowca testowy stajni z Brackley, Anthony Davidson, odpadli z walki po zaledwie dwóch okrążeniach - tak wytrzymałe okazały się silniki Honda RA005E. McLaren tymczasem znowu nie zdołał wykorzystać potencjału MP4-20, częściowo z powodu słabego występu na kwalifikacjach, a także z powodu problemów w wyścigu. Raikkonen zmierzał po podium, jednak tuż po drugim postoju pękła jedna z opon w jego bolidzie i Fin ostatecznie finiszował poza punktowaną ósemką. Na pocieszenie Montoya po starcie z zaledwie 11 pozycji na mecie zameldował się jako czwarty i to pomimo przytartej opony, tak więc w wyścigu MP4-20 był z pewnością bardzo szybki. Kłopoty zespołów Ferrari, B.A.R i McLaren oznaczały kolejną szansę dla Red Bull, której nie zmarnowali Coulthard i Klien, zapewniając swojej ekipie drugi z rzędu podwójny zarobek punktowy.
Bardzo słaba postawa Schumachera i Barrichello w Malezji zmusiła zespół Ferrari do przyspieszenia debiutu F2005 już w Grand Prix Bahrajnu, chociaż brakowało jeszcze części zamiennych i były problemy z nową skrzynią biegów. Trzeba przyznać, że początkowo debiut nowego auta zapowiadał się na bardzo udany. Schumacher zakwalifikował się na drugiej pozycji i w wyścigu przez 10 okrążeń jechał tuż za liderem, którym był oczywiście Alonso. Niemca wyeliminowała jednak wkrótce z walki awaria hydrauliki i nawet nie mogliśmy się przekonać, ile paliwa miał w swoim bolidzie. Tymczasem Barrichello po dwóch awariach skrzyni biegów i wymianie silnika wystartował z końca stawki i mógłby liczyć na dwa punkty, gdyby nie zbyt szybkie zużycie opon. To zapewne najbardziej martwiło włoską stajnię, która Bahrajn opuściła bez punktów. Wyścig wygrał oczywiście Alonso, ale znów był jedynym kierowcą Renault na mecie, bowiem Fisichellę z walki wyeliminowała awaria silnika. Tuż za Alonso na drugiej pozycji ponownie finiszował Trulli i w tym momencie było już jasne, że pierwsze podium Toyoty w Malezji nie było sprawą przypadku. Znowu oba bolidy japońskiej stajni były w punktach (czwarta pozycja Ralfa Schumachera).
Na najniższym stopniu podium stanął Raikkonen, do którego wreszcie uśmiechnęło się szczęście. Tym niemniej szybkość MP4-20 na kwalifikacjach nadal była niewystarczająca i to kosztowało Fina utratę szansy na powalczenie o zwycięstwo. Pierwsze podium sezonu było jednak oznaką postępu, chociaż nie w przypadku Montoi, który ze względu na nabytą podczas gry w tenisa kontuzję barku nie wystartował w Bahrajnie. Zastąpił go kierowca testowy McLarena, Pedro de la Rosa, finiszując po dosyć spektakularnej jeździe na piątej pozycji. Podwójny zarobek punktowy zapewnił stajni z Woking awans na trzecią pozycję w klasyfikacji konstruktorów. Na pozostałych miejscach punktowanych wyścig ukończyli Webber, Felipe Massa (pierwszy zarobek punktowy Saubera w sezonie 2005) i Coulthard. Szkot miałby szansę na lepszy rezultat, gdyby nie niska pozycja startowa i drobne kolizje z Barrichello i Christijanem Albersem (Minardi). Tak czy inaczej kierowca Red Bull trzeci raz z rzędu zdobył punkty. Tymczasem zespół B.A.R był nadal bez punktów, ale za to Button i Sato do momentu wystąpienia problemów technicznych mieli dosyć udany wyścig i to przynajmniej napawało optymizmem stajnię z Brackley.
Przed inaugurującą europejską część sezonu Grand Prix San Marino zespoły zyskały trzy tygodnie na dopracowanie swoich bolidów. Nie związany dżentelmeńskim porozumieniem o redukcji testów w trakcie sezonu zespół Ferrari pracował szczególnie intensywnie nad powrotem do dawnej formy i wydawało się, że wreszcie mu się to udało. Co prawda Schumacher zaprzepaścił szansę na uzyskanie wysokiej pozycji startowej, popełniając błąd na kwalifikacjach, ale w wyścigu okazał się niewiarygodnie szybki i po starcie z zaledwie 13 pozycji, pod koniec wyścigu stoczył wspaniały pojedynek z Alonso o zwycięstwo na oczach włoskich Tifosi. Ostatecznie Hiszpan nie uległ siedmiokrotnemu mistrzowi świata i odniósł trzecie zwycięstwo z rzędu, jednakże fani Ferrari świętowali już powrót na szczyt. Podobnie miały się sprawy w przypadku zespołu B.A.R, bowiem na najniższym stopniu podium stanął Button. W dodatku piąty na mecie zameldował się Sato, tak więc stajnia z Brackley za jednym zamachem zarobiła 10 punktów. Niestety, kilka godzin po wyścigu wyszła na jaw afera z nie opróżnianiem dodatkowego zbiornika paliwa w bolidzie 007 na czas badań kontrolnych i nie dość, że obaj kierowcy zostali zdyskwalifikowani, to jeszcze ekipa B.A.R została wykluczona z udziału w dwóch kolejnych wyścigach. Gorzej już chyba być nie mogło.
W McLarenie także nie wszystko było jak należy, bo gdy zespół uporał się w końcu z wyciągnięciem z MP4-20 bardzo dobrych osiągów już na kwalifikacjach, jadącego od startu z pole position na prowadzeniu Raikkonena już na dziewiątym okrążeniu wyeliminowała z walki usterka techniczna. Honoru zespołu musiał więc bronić drugi kierowca testowy McLarena, Alex Wurz, któremu tym razem przypadło zastępstwo kontuzjowanego Montoi. Austriak nie pojechał być może tak spektakularnie jak de la Rosa w Bahrajnie, ale dyskwalifikacja Buttona i Sato zapewniła mu finisz na trzeciej pozycji. Kolejnym szczęśliwcem, który skorzystał z kłopotów ekipy B.A.R, był - o ironio - Jacques Villeneuve. Kanadyjczyk po bardzo słabym początku sezonu wreszcie pojechał jak na mistrza świata przystało, zdobywając dla Saubera aż pięć punktów. Trulli po dwóch świetnych występach tym razem musiał zadowolić się piątą pozycją, ale i tak wypadł lepiej od Ralfa Schumachera, który za niebezpieczny manewr tuż po drugim postoju otrzymał po wyścigu 25 sekund kary i ostatecznie sklasyfikowany został tuż za punktowaną ósemką. Punkty zdobyli tymczasem obydwaj kierowcy Williamsa, Heidfeld i Webber, chociaż szósta i siódma pozycja nie była zbyt rewelacyjnym osiągnięciem jak na ten zespół. Ostatni punkt zdobył debiutant Vitantonio Liuzzi, zastępując po trzech wyścigach zgodnie z przyjętym przez Red Bull systemem rotacji Kliena. Oprócz Raikkonena wyścigu nie ukończyli Barrichello (usterka) i Fisichella (wypadek).
Dominacja zespołu Renault i Alonso została przełamana dopiero w Grand Prix Hiszpanii, czyli na ojczystej ziemi lidera klasyfikacji generalnej kierowców. Nie dokonał tego jednak panujący mistrz świata, Michael Schumacher - niebywała szybkość kierowcy Ferrari w Grand Prix San Marino musiała być zasługą wyjątkowo sprzyjających warunków, gdyż na torze Catalunya opony Bridgestone nie były już w stanie wytrzymać zbyt szybkiego tempa jazdy i po dwóch pęknięciach opon Niemiec musiał wycofał się z wyścigu. Z kolei Barrichello po wymianie silnika znowu musiał wystartować z ostatniej pozycji, a do mety dojechał tuż za punktowaną ósemką, tak więc zespół Ferrari drugi raz w tym sezonie nie zdobył ani jednego punktu i nadal nie znał sposobu na rozwiązanie swoich problemów. Problemy techniczne przestały tymczasem gnębić Raikkonena i to właśnie Fin przerwał dominację Renault, odnosząc pewne zwycięstwo w Hiszpanii. Pecha miał jednak Montoya, który w swoim pierwszym występie po wyleczeniu kontuzji finiszował dopiero na siódmej pozycji. Kolumbijczyk z powodu problemów musiał odbyć dodatkowy postój w boksach i przez to stracił szansę na lepszy rezultat. Tak czy inaczej McLaren odniósł wreszcie zwycięstwo i Raikkonen mógł już myśleć o nawiązaniu walki z Alonso, który przed własną publicznością stanął na drugim stopniu podium. Fin tracił w tym momencie do lidera klasyfikacji 27 punktów.
Toyota po nieco słabszym występie na torze Imola, pod Barceloną sięgnęła po trzecie podium, co było znowu zasługą Trullego, choć tuż za plecami Włocha na czwartej pozycji finiszował Ralf Schumacher, tak więc tym razem obaj kierowcy wypadli porównywalnie. Japońska stajnia po pięciu wyścigach nadal zajmowała drugą pozycję w klasyfikacji konstruktorów, tracąc do Renault 18 punktów i choć po piętach deptał jej już McLaren, to jednak nie zmieniało to faktu, że sezon 2005 był dla niej jak dotąd bardzo udany. Piąty na mecie zameldował się Fisichella, zdobywając pierwsze punkty od zwycięstwa w pierwszym wyścigu sezonu. Włoch miał nawet szansę na pokonanie swojego zespołowego partnera, Alonso, jednak problemy z bolidem zmusiły go do wcześniejszego odbycia drugiego postoju, który w dodatku trwał bardzo długo. Fisichella nie wyzbył się więc całkiem pecha, ale tym niemniej był to już jakiś postęp. Ponadto punkty w Grand Prix Hiszpanii zdobyli Webber i Coulthard. Dla Webbera szósta pozycja nie była zbyt rewelacyjnym osiągnięciem, zwłaszcza że Australijczyk wystartował z drugiej pozycji. Wysoka pozycja startowa była jednak tylko i wyłącznie zasługą małej ilości paliwa na kwalifikacjach. Drugi kierowca Williamsa, Heidfeld, wystartował z kolei z końca stawki, a że bolid FW27 nie był zbyt szybki na tym torze, to Niemiec nie zdołał zdobyć ani jednego punktu. Tymczasem Coulthard zapewnił Red Bull piąty zarobek punktowy w tym sezonie na pięć rozegranych wyścigów i stajnia z Milton Keynes miała już 14 punktów na swoim koncie, czyli tylko o cztery mniej od Ferrari i siedem więcej od Saubera. Bez punktów były w tym momencie trzy zespoły: Minardi, Jordan i wykluczony z udziału w GP Hiszpanii oraz GP Monako B.A.R.