Brawn nie spodziewa się kryzysu finansowego w F1

Innego zdania jest szef Caterhama, który twierdzi, że sytuacja jest obecnie najgorsza w historii
06.02.1318:31
Konrad Házi
1291wyświetlenia

Szef zespołu Mercedes - Ross Brawn uspokaja i twierdzi, że obecne trudności finansowe w Formule Jeden nie są zapowiedzią nadchodzącego kryzysu.

Niedawną likwidacja ekipy HRT, kolejne zespoły zatrudniające kierowców, którzy płacą za starty i problem Berniego Ecclestone'a ze znalezieniem zastępstwa dla wyścigu w New Jersey sprawiły, iż jakiś czas temu zaczęły pojawiać się głosy, że nadchodzą trudne czasy.

Ross Brawn, w wywiadzie udzielonym przed rozpoczęciem aktualnie trwających testów w Jerez przyznał, że F1 co prawda nie jest zupełnie wolna od problemów finansowych, jednak sytuacja nie jest gorsza niż bywało to w przeszłości. Sądzę, że globalne cykle koniunkturalne mają na nas wpływ. Nie możemy tego ignorować. Dużo dobrych i zapobiegawczych prac jest prowadzonych celem ograniczenia kosztów w F1. Trwa ciągła debata wewnątrz F1 w poszukiwaniu lepszych sposobów na dokonanie tego, jednak sądzę, że widzimy już sporo pozytywnych skutków.

W tym roku, jako partner, dołączyła do nas firma Blackberry, a do tego inni ludzie wchodzą do F1, ponieważ widzą jej wartość. To ciągła walka. Nigdy nie możemy spocząć i powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Ciągle musimy pracować by ograniczać koszty i poprawiać jakość F1, by stawała się bardziej atrakcyjna dla partnerów i sponsorów. A to jest nieustanna walka. Szczerze mówiąc, przez 30 lat mojego zaangażowania w F1 nigdy nie było inaczej. Zawsze był jeden czy dwa zespoły na końcu stawki, które zmagały się z dopięciem budżetów. To cykliczne, jednak F1 wciąż ma bardzo silne fundamenty. - podsumował Brawn.


Zgoła odmiennego zdania jest szef Caterhama - Cyril Abiteboul, który stwierdził, że obecna sytuacja finansowa F1 jest najgorsza z jaką przyszło się spotkać tej serii. Sądzę, że sytuacja ekonomiczna jest dla wszystkich trudniejsza niż kiedykolwiek. Myślę, że jest tylko jeden jedyny zespół, któremu udało się wykonać świetną pracę zarówno na torze, jak i z perspektywy marketingowej - zespołem tym jest Red Bull. Mieli jednak luksus posiadania udziałowca, który pomagał od samego początku, gdy nie mieli jeszcze dużych sponsorów. Sądzę, że pozostałe zespoły przeżywają trudności.

Trudności finansowe, z którymi zmagają się zespoły końca stawki zostały naświetlone ostatnio, gdy Marussia zmuszona była pożegnać się z Timo Glockiem. Nieobecność wysoko ocenianych i doświadczonych kierowców jak Glock, czy Heikki Kovalainen, którzy zostali zastąpieni przez 'pay-driverów', została odnotowana także przez kierowców. Wypowiedział się między innymi były kolega zespołowy Kovalainena - Lewis Hamilton. Gdy przychodziłem tu pomyślałem, że szkoda, iż nie ma tu Heikkiego. - powiedział. Co do innych, którzy mają teraz posady kierowców... Myślę, że ktokolwiek dał im je byłby szalony twierdząc, że są lepsi niż Heikki.

Źródło: autosport.com

KOMENTARZE

2
Anderis
06.02.2013 06:27
Paydriver nie jest przeciwieństwiem wyników. Do Saubera przyszedł paydriver Perez i pokonał nie-paydrivera Kobayashiego. Do Williamsa przyszedł paydriver Maldonado i wygrał dla ekipy pierwszy wyścig od ośmiu lat. W obecnych czasach różnica finansowa, którą paydriver jest w stanie uczynić ma już większy wpły na konkurencyjność zespołu, niż różnica w tym, co nie-paydriver może uczynić na torze. (nie licząc kilku bogatych zespołów czołówki) A już w szczególności dla zespołu typu Caterham, który nie za wiele ma do stracenia, a do zyskania potrzebuje takiej różnicy, której żaden kierowca nie jest w stanie zapewnić. No i to ekipa, której paydriver zapewnił w zeszłym roku 10 miejsce w WCC, pomimo posiadania w składzie także nie-paydrivera. ;) Ale rozumiem, że olbrzymie doświadczenie w pracy w wyścigach samochodowych użytkownika R30 sprawia, że może on wziąć się za edukowanie obecnych szefów zespołów F1.
R30
06.02.2013 05:44
Paydriver jest przeciwienstwem wynikow a ich brak nie przyciagnie sponsorow wiec pan z Caterhama to moze by sie jeszcze troche poedukowal