Ryan Hunter-Reay zalicza hat-tricka

Ryan Hunter-Reay zaliczył hat-tricka w IndyCar i wskoczył na pozycję lidera klasyfikacji generalnej po zwycięstwie na ulicach Toronto.

Kierowca ekipy Andretti, który przystępował do weekendu ze zwycięstwem w dwóch poprzednich rundach na torach w Milwaukee i Iowa, skorzystał wczoraj na zjeździe do boksu zaraz przed kraksą Grahama Rahala, co dało mu przewagę gdy reszta samochodów musiała zjechać dopiero kilka okrążeń później.

Prowadzenie objął, gdy Simon Pagenaud zjechał na pitstop i już nigdy go nie oddał, pomimo tego, że musiał przetrwać chaotyczny restart, który zakończył się rozbiciem o bariery kilku bolidów, co zmusiło sędziów do zakończenia zawodów pod żółtymi flagami.

Charlie Kimball pomimo przygód dojechał do mety na drugim miejscu, a Mike Conway uzupełnił podium, po starcie z 17 lokaty. Tony Kanaan był czwarty, pomimo kary przejazdu przez boksy.

Wygrana Hunter-Reay'a jest jeszcze bardziej wartościowa ze względu na fakt, że jego głównych rywali spotkał wielki pech. Will Power początkowo prowadził, jednak stracił na pierwszym okresie neutralizacji i spadł na dalszą pozycję. Później starał się odrobić straty ale ostatecznie uderzył przednim skrzydłem w bolid Josefa Newgardena co zmusiło go do podwójnej wizyty w boksach na naprawy.

Równie trudne popołudnie przytrafiło się Scottowi Dixonowi, który jako pierwszy odpadł po awarii silnika na ósmym okrążeniu. Nie lepiej wszystko ułożyło się dla Dario Franchittiego, który stracił dużo czasu w boksach, gdyż zatrzymał się zbyt daleko od ściany, by dosięgnął go wąż tankujący, a później stał się ofiarą wspomnianego restartu, gdy na ścianę zepchnął go Ryan Briscoe, który również został zepchnięty przez inny bolid.


Źródło: autosport.com