300 Grand Prix - historia debiutu Michaela Schumachera w F1
Z okazji jubileuszu Schumachera, przedstawiamy okoliczności jego debiutu w F1
31.08.1219:32
5458wyświetlenia

W ten weekend Michael Schumacher zostanie drugim kierowcą w historii Formuły Jeden, który ma na swoim koncie 300 Grand Prix. Wcześniej tę barierę pokonał Rubens Barrichello, który przez kilka lat partnerował Niemcowi w Ferrari.
Schumacher jednak, tak jak każdy kierowca musiał kiedyś zaliczyć swój pierwszy wyścig. Z okazji jubileuszu siedmiokrotnego Mistrza Świata przybliżamy Wam okoliczności w jakich Michael dołączył do brytyjskiego zespołu prowadzonego przez Eddiego Jordana i przebojem wdarł się do królowej sportów motorowych.
Bertrand Gachot
Jest grudzień 1990 roku, kierowca Formuły 1 - Bertrand Gachot jedzie ulicami Londynu na spotkanie zarządu zespołu Jordan Grand Prix oraz firmy 7UP w hotelu Carlton Towers. W drodze na rozmowę, Gachot źle skręca i trafia na taksówkarza, który zmienił w jego życiu bardzo wiele. Kierowca taryfy chce zmienić pas ruchu i próbuje się wcisnąć Francuzowi prosto przed maskę, na co Bertrand nie chciał pozwolić. Kiedy taksówkarz w końcu zmienił pas, zaczął robić Gachotowi na złość, cały czas hamując i przyspieszając.

Francuzowi brakowało cierpliwości i obiecał sobie, iż jeżeli kierowca jadący przednim zrobi tak ponownie, to wjedzie mu w zderzak. Tak też się stało. Taksówkarz wybiega z samochodu, wyciągając za garnitur Bertranda, jednocześnie grożąc mu śmiercią. Gachot zbyt wiele nie myśląc, używa gazu łzawiącego, który znajdował się w schowku jego samochodu. Nagle gość, który groził mu śmiercią, zaczyna płakać i wyzywać matkę. Po chwili wokół całego zamieszania zebrało się sporo ludzi, z czego większość stanowili taksówkarze, którzy chcieli dopaść Bertranda. Ten postanowił zadzwonić na policję bojąc się, że coś mu zrobią.
Wydawać by się mogło, że na tym opis tej przygody mógłby się zakończyć. Dziewięć miesięcy później Gachot trafia do więzienia, gdyż jak uznał sąd, gaz łzawiący jest bronią, a Bertrand to zbyt niebezpieczny człowiek, aby mógł przebywać wśród brytyjskiego społeczeństwa. Wcześniej całą sprawę Francuz przeanalizował z trzema różnymi prawnikami i powiedzieli mu, że to drobnostka i nie ma się czego obawiać.
Podczas rozprawy kierowca Jordana usłyszał wyrok osiemnastu miesięcy pozbawienia wolności i trafił do półotwartego więzienia, gdzie jak przyznał, poznał kilku fantastycznych ludzi, z którymi do tej pory utrzymuje kontakt. Jeden z więźniów zaproponował mu dosyć niecodzienną współpracę.
Więc jesteś gościem z wyścigów? Jak stąd wyjdziesz, nie zajmuj się wyścigami - pójdziesz ze mną, potrzebujemy kierowcy do ucieczek. Z nami zarobisz dużo więcej, zobaczysz, jest o wiele lepiej. Kradniemy auto, wjeżdżamy nim przez okno do sklepu, kradniemy papierosy i gorzałę. Potrzebujemy kogoś, kto pomoże nam uciec naprawdę szybko.
Kto da więcej, kto da więcej?
Przed Grand Prix Belgii 1991, w którym Gachot nie dał rady wystartować w barwach Jordana, w padoku mówiło się szeptem, że to sam Eddie Jordan naciskał na brytyjskie władze, aby za wszelką cenę wysłać Francuza „za kraty”. Nie było to tajemnicą, że ekipa Eddiego przechodziła trudny okres i potrzebowała pieniędzy. Warunkiem dołączenia Bertranda do Jordan Grand Prix, było wniesienie dodatkowych funduszy od sponsorów, które miały się znaleźć na koncie ekipy jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw. Taka sytuacja pozwalała na zarobienie kolejnych pieniędzy dzięki zwolnieniu Gachota i zastąpieniu go innym zawodnikiem, który również zasiliłby budżet ekipy. Na nieszczęście Irlandczyka, kontrakt z Bertrandem był tak skonstruowany, że pozbycie się Francuza było równoznaczne z oddaniem mu pieniędzy, które wpłacił przed startem sezonu. Jedyną szansą na pozbycie się Bertranda i zachowanie jego pieniędzy, była właśnie taka sytuacja, jaka go spotkała - a mianowicie trafienie o więzienia.
Po tym, jak Gachot został wysłany przez brytyjski sąd do więzienia, Jordan rozpoczął poszukiwania nowego kierowcy, zwracając uwagę tylko i wyłącznie na grubość portfela. Największą sumę zaoferował Michael Schumacher, który dysponował wsparciem 150 tysięcy dolarów od Petera Saubera, którego ekipę reprezentował w Mistrzostwach Świata Samochodów Sportowych. Eddie podczas negocjacji z menedżerem Niemca - Willim Weberem, zapytał czy Michael kiedykolwiek startował na torze Spa-Francorchamps. Weber odpowiedział, że tak, co było kompletną bzdurą. Dla Schumachera te wszystkie zakulisowe sprawy, które mu umożliwiły debiut w Formule 1, były bez znaczenia. Jak wspomniał po wielu latach, po podpisaniu kontraktu przebywał w belgijskim akademiku, w jego pokoju był popsuty grzejnik, a wtedy temperatura powietrza była bliska zeru stopni Celsjusza. Niemiec na to nie zwracał uwagi, cały czas sobie powtarzał, że dotarł tam, gdzie chciał być od małego - do Formuły 1.
Przewidziana awaria
Podczas weekendu na Spa, nikt nie spodziewał się po Michaelu „fajerwerków”. Wszyscy byli zdania, że tak jak na debiutanta przystało, będzie spokojnie uczył się Formuły 1 i zjeżdżał wszystkim z drogi. Kto tak pomyślał, to zdecydowanie grubo się pomylił. Przed Grand Prix Belgii Schumacher odbył testy za kierownicą Jordana 191 i inżynierowie irlandzkiej stajni byli zachwyceni umiejętnościami Niemca, zastanawiając się, czy mają do czynienia z wariatem lub naprawdę dobrym zawodnikiem. Przed debiutem jedyną przeszkodą był brak znajomości toru w Ardenach.
Jak się okazało, dla Schumachera nie było to problemem. Z każdym okrążeniem podczas wolnych treningów, był co raz bliżej limitu - swojego, toru i samochodu. Szefowie zespołów Formuły 1 powoli zdawali sobie z tego sprawę, ze właśnie na ich oczach rodzi się świetny kierowca. Pod wrażeniem również byli dziennikarze. Jak przyznał po wielu latach James Allen, podczas treningów stał na szczycie zakrętu Eau Rouge razem ze swoim kolegą po fachu - Denisem Jenkinsem, który był pod wrażeniem jak Michael szybko pokonuje ten zakręt. Jenkinsowi spodobało się zaangażowanie z jakim Niemiec pokonywał zakręt Eau Rouge, którego kiedyś nie dało się przejechać z gazem w podłodze. Po piątkowych sesjach, dziennikarz stworzył listę pięciu kierowców, którzy będą według niego bardzo szybcy podczas tego weekendu - znalazł się m.in. Schumacher.

Podczas kwalifikacji nastąpiła pierwsza sensacja. „Schumi” zakwalifikował się do niedzielnej rywalizacji na siódmym miejscu, podczas gdy jego zespołowy partner - Andrea de Cesaris, znalazł się poza pierwszą dziesiątką i był jedenasty. Wszyscy w padoku już wiedzieli, że Schumacher nie jest byle kim i jego dobry wynik podczas wyścigu nie byłby już takim zaskoczeniem. Tymczasem w więzieniu w Brixton, Betrand Gachot był odizolowany od tego wszystkiego. Jedynym jego źródłem informacji był tamtejszy „klawisz”, który cały czas stał przy jego celi i stukał pałką w kraty, mówiąc mu:
Ten nowy jest świetny, już cię nie chcą.
Następnego dnia, przed wyścigiem, odbyła się rozgrzewka. Wtedy pojawiły się pierwsze problemy i Michael powiedział inżynierom, że w samochodzie najprawdopodobniej szwankuje sprzęgło. To samo powiedział podczas odprawy przed wyścigiem i sugerował wymianę wadliwego mechanizmu, ale szef zespołu - Eddie Jordan stwierdził, iż sprzęgło jest zbyt drogie i nie dokonają wymiany przed rozpoczęciem rywalizacji. Na starcie wyścigu Schumacher dosłownie wystrzelił ze swojego pola i przed pierwszym zakrętem jechał już piąty. Po pokonaniu La Source, Niemca wyprzedził jeden z rywali i wchodząc w zakręt Eau Rouge, Michael jechał szósty, no właśnie, jechał... W połowie legendarnego zakrętu Jordan 191 wyraźnie zwalnia, okazuje się, że awarii uległo feralne sprzęgło. Trzeba przyznać, że debiut Niemca był jednym z najkrótszych w historii Formuły 1 i dla debiutanta coś takiego jest ciosem poniżej pasa, ponieważ nie ma możliwości udowodnienia swoich umiejętności podczas wyścigu. Ale...
Co było dalej?
...w trakcie weekendu na Schumachera i Willi Webera cały czas naciskali Flavio Briatore oraz Tom Walkinshaw, którzy proponowali Michaelowi posadę w Benettonie do końca sezonu 1991, z możliwością przedłużenia kontraktu o następne lata. Po zakończeniu Grand Prix Belgii, Niemiec zaczął rozważać tę propozycję i ostatecznie ją przyjął. Na odchodne Schumacher powiedział Eddiemu Jordanowi, że ma młodszego brata i jest od niego szybszy. Cóż, przyszłość to zweryfikowała...
Sezon 1991 Michael zakończył na trzynastym miejscu z pięcioma punktami na koncie, które zdobył kosztem czterech nadwozi Benettona B191. Mało brakowało, a Tom Walkinshaw wpadłby w furię i przegnał Michaela gdzie pieprz rośnie. Ostatecznie tego nie zrobił i słusznie. Lata 1994 i 1995 upłynęły pod znakiem świetnej formy zespołu, a także dwóch mistrzowskich tytułów wywalczonych przez Schumachera, w przypadku sezonu '94, w bardzo kontrowersyjny sposób. Lata 1996-1999 stały pod znakiem „chudego” okresu w Ferrari, gdzie z reguły musiał ustępować swoim rywalom w lepszych maszynach. W 1997 roku za nieczyste zagranie na Villeneuve'ie, spowodowanie kolizji, która mogła zaważyć na mistrzowskich losach, Niemiec został zdyskwalifikowany z całego sezonu. W 1999 roku, Michael musiał przez większą część sezonu pauzować. Podczas pierwszego okrążenia do Grand Prix Wielkiej Brytanii, w bolidzie Schumachera doszło do awarii hamulców, co poskutkowało rozbiciem się o bandę z opon i złamaniem nogi.

Okres hossy i budowania legendy przypadł na lata 2000-2004, bo to właśnie wtedy Michael zdobył pięć mistrzowskich tytułów, ustanawiając również ogromną ilość rekordów. Później nadeszły kolejne dwa lata w Formule 1, które zaowocowały wicemistrzostwem świata w sezonie 2006, a także ogłoszeniem sportowej emerytury. Schumacher jako człowiek, u którego zamiast krwi płynie w żyłach benzyna, nie mógł bezczynnie siedzieć w domu i oglądać swoich kolegów po fachu w telewizorze. W grudniu 2009 roku ogłosił powrót do Formuły 1 razem z nowo powstałym zespołem Mercedes GP. Rok 2010 upłynął pod znakiem słabych wyników [częściowo za sprawą średnio konkurencyjnego modelu MGP W01] i nauki „nowej” Formuły 1. W zeszłym sezonie było już lepiej, ale nie wystarczająco dobrze. Dopiero podczas obecnego sezonu doszło do przełomu, Michael stanął na podium podczas Grand Prix Walencji i z pewnością miałby więcej punktów na koncie, gdyby nie awaryjny bolid.
Podczas Grand Prix Belgii, Michael pojedzie swoje trzy setne Grand Prix w karierze. Taka liczba bardzo dobrze wygląda w statystykach i osobiście życzę Schumacherowi kolejnych trzystu wyścigów. Może nie w Formule 1, ale DTM wydają się być niezłą perspektywą :)
Zdjęcia: www.gachot.com, Wikimedia (Herrick), Ferrari
KOMENTARZE