Vergne i Ricciardo zerwali ze sobą przyjacielskie stosunki

Obaj kierowcy chcą w tym sezonie pokonać siebie nawzajem
24.02.1315:41
Mateusz Szymkiewicz
3593wyświetlenia

Jean-Eric Vergne oraz Daniel Ricciardo potwierdzili, że zerwali ze sobą jakiekolwiek przyjacielskie stosunki.

Niedługo po tym, jak Toro Rosso potwierdziło przedłużenie kontraktów z Francuzem i Australijczykiem, pojawiły się wypowiedzi ze strony szefostwa głównego zespołu - Red Bull Racing, iż tegoroczna kampania będzie dla Vergne'a oraz Ricciardo walką o fotel u boku Sebastiana Vettela. Obaj zawodnicy w rozmowie z gazetą Melbourne Age ujawnili, że zerwali ze sobą wszelkie przyjacielskie stosunki.

Ja nie wiem czy może to, że jesteśmy w Formule 1 lub on [Ricciardo] myśli, iż mnie definitywnie pokonał, mogło mieć jakiś związek z zerwaniem ze sobą przyjaźni, ale nie widujemy się poza torem i nie utrzymujemy ze sobą jakichkolwiek stosunków - powiedział Jean-Eric Vergne. Nie muszę spędzać razem z nim wakacji. Mam znajomych i nie potrzebuję kolejnych.

Nigdy nie biliśmy się na pięści i tym podobne - oznajmił Daniel Ricciardo. Nie było momentu, który zakończył naszą przyjaźń, po prostu rozdzieliła nas rywalizacja. Zapewne jesteśmy jak większość zespołowych partnerów. Moim zdaniem tak powinno być. Jeżeli chcesz walczyć z kimś bezpośrednio, to musisz mieć swoją przestrzeń. Uważam, że będzie trudno o prawdziwą przyjaźń, ponieważ koniec końców być może walczymy o posadę i nie mam do tego konserwatywnego podejścia.

Źródło: onestopstrategy.com

KOMENTARZE

26
Andy Chow
26.02.2013 07:47
@Yurek Oglądałem ten wyścig i to Schumi wpakował się szkotowi
katinka
26.02.2013 07:11
Dzięki za filmiki i te przykłady przyjaźni, he he :) Nie mówię, że popieram mordobicie czy takie kopniaki, ale wygląda, że kiedyś F1 była chyba bardziej prawdziwa i nie trzeba było skrywać wszystkich emocji pod głupim PR. A teraz kierowca nie może nic powiedzieć i pokazać, bo musi być ugrzecznionym pierdołą, tak jest poprawnie ;)
SirKamil
25.02.2013 08:50
To co wrzuciłeś to sucharki- jednostronne ataki. To dopiero klasyk: http://www.youtube.com/watch?v=Mx4681a9DVI Serra vs Boesel. Ten kopniak w rzyć to historia;) Kumple z Brazylii.
Yurek
25.02.2013 02:59
[quote="katinka"]pobili się ci kierowcy na torze, a może ostro walczyli czy jak?[/quote] Salazar w GP Niemiec 1982 był dublowany przez liderującego Piqueta przed tą dziwną szykaną, co kiedyś była na Hockenheimringu, po czym zachował się jak idiota, wjechał w Piqueta, po czym Brazylijczyk dał popis umiejętności bokserskich: http://www.youtube.com/watch?v=1l9BGx3seT8 Podobna sytuacja miała miejsce w Japonii '93, gdzie dublowany debiutant Irvine nie chciał przepuścić Senny i za karę dostał w twarz: http://www.youtube.com/watch?v=5ajeg2KnyXA Dublowany Coulthard w Belgii '98 nagle zwolnił przez co zrujnował wyścig Schumiemu. Niemiec po tym wparował do garażu McLarena i wrzeszczał, że Szkot chciał go zabić. http://www.youtube.com/watch?v=ToQCmGXsCww Wesoło, co nie? :)
borro
25.02.2013 10:31
[quote="katinka"]Czytałam też, że wtedy kierowcy się przyjaźnili i po GP chodzili razem na piwo.[/quote] Dwa lata temu też widziano "na piwie" Sutila z Force India wraz z Hamiltonem z Maclarena i kumplami z LRGP w jednym lokalu w Chinach . Musiało być wesoło, szkoda tylko, że skończyło się mordobiciem a Hamilton zeznał że nic nie pamięta. ;-)
katinka
25.02.2013 09:27
@jpslotus72, ja tam nie wiem, mogą być i westerny ;) Ale przyznaj, Pan Marko wprowadza trochę napięcia i może niepotrzebnej presji do tej rywalizacji kierowców STR. Tak czy siak, w tej poprawnej i ugrzecznionej F1 raz na jakiś czas chętnie bym sobie obejrzała takie pojedynki na torze w stylu Prosta i Senny o których słyszałam, czy nawet choćby jak Alonso i Hamilton z 2007. No tak, też bym chciała chociaż przez chwilę poczuć i zobaczyć na żywo tamtą atmosferę F1 lat 70-80-tych, podobno to też ulubiona era wyścigowa Seby Vettela. W zeszłym roku trochę wyścigów z tamtych czasów sobie obejrzałam (dzięki :)). Czytałam też, że wtedy kierowcy się przyjaźnili i po GP chodzili razem na piwo. No i ta fajna atmosfera na paddocku, a kasa nie była wtedy chyba tak ważna. Albo te konferencje po wyścigu w tłumie kibiców, gdzie można było pogadać z kierowcą lub nawet poczęstować go fajką jak wtedy ten fan James'a Hunta. @Yurek, oj tam, nie strasz już...;) Jak zwykle nic nie słyszałam, a jak tamto się skończyło, pobili się ci kierowcy na torze, a może ostro walczyli czy jak?
Yurek
24.02.2013 10:08
Do tych kierowców, co podali @jpslotus72 i @SirKamil, można dodać Alesiego i Prosta, Alesiego i Diniza, de Cesarisa i Gachota; oni wszyscy byli przyjaciółmi przynajmniej w czasach startów w jednym zespole (np. Alesi przyznał, że jego przyjaźń z Prostem się rozpadła, i to jeszcze przed jego startami w PGP). [quote="katinka"]To może być jeszcze lepsze "szoł" niż te opony[/quote] In the left corner, Frenchman, JEAN-ERIC VEEERGNEEE!... And in the right corner, Australian, DANIEL RICCIAAAAARDOOO!... :) Oby nie skończyło się jak w przypadku Piqueta i Salazara albo Senny i Irvine'a...
marrcus
24.02.2013 09:46
kiedyś nie było tylu ratowników, tera cały tor jest obstawiony. Jak to jest miedzy kierowcami wiedzą ci co sie tam poruszają, a my tyle i nam skapnie z wypowiedzi ich.
jednooki_cyklop
24.02.2013 07:52
No niestety, gdzie są wielkie pieniądze i sława, zaczyna brakować miejsca na przyjaźń...
jpslotus72
24.02.2013 07:38
@katinka [quote="katinka"]coby nie mówic Helmut Marko jak sam Hitchcock wie, jak budować napięcie[/quote]Bez przesady - Hitchcock był mistrzem swojego gatunku, a Helmut kręci w garażu jakieś prymitywne westerny (jeden na jednego "w samo południe")... Różnica jest taka, że Hitchcock tworzył napięcie, a Marko się napina (jak gumka w kalesonach). :) Temat dotyczy kierowców jednego zespołu - ale jeśli chodzi o przyjaźnie, to dawnymi czasy (np. 70's) praktycznie cała stawka była jedną wielką paczką przyjaciół. Na padoku odbywała się nieustająca impreza - poza chwilami czystej pracy w bolidach, trudno było znaleźć samotnego kierowcę w alejce: wszędzie mniejsze lub większe grupki kierowców - stojących, siedzący na oponach lub barierkach, rozmawiających, żartujących... Dzisiaj na tym tle można odnieść wrażenie, że - poza nielicznymi wyjątkami - stawka składa się z osobników autystycznych. Ostatnio widziałem tak rozmawiających ze sobą kierowców chyba podczas przerwanego wyścigu w Malezji, kiedy wszyscy konsultowali się między sobą, co robić dalej... To już inny aspekt - dzisiaj, na całe szczęście, w 99% przypadków nie ma takiej potrzeby, ale kiedyś niemal codziennym widokiem były sytuacje, kiedy kierowcy narażali swoje życie dla ratowania kolegów (tak uratowano Laudę, Hailwood wyciągał z płonącego BRM-a Regazzoniego, Hunt Petersona z płonącego Lotusa - najbardziej chyba dramatyczna scena, kiedy Purley bezsilnie próbuje ratować Williamsona na Zandvoort) - i to też musiało ich mocniej ze sobą wiązać. Nie chciałbym, żeby F1 znowu stała się tak niebezpieczna, aby kierowcy stali się bardziej dla siebie nawzajem otwarci - ale brakuje mi tego luzu i gwaru padoku ze "złotej ery"...
Bruno
24.02.2013 06:29
Jak to nie bylo przyjaciol np. Senna i Prost, Alonso i Hamilton.mniej utytulowany Schumacher i Montoya, najbardziej ciekawy byl pierwszy przypadek raz wygladali jak by byli najlepszymi przyjaciolmi a innym razem bili sie w garazu.
Pumba
24.02.2013 05:50
[quote][...]on [Ricciardo] myśli, iż mnie definitywnie pokonał[...][/quote] O co Verne chodzi? Przecież to on zdobył 6 punktów więcej, i do tego to jest jego debiutancki sezon.
katinka
24.02.2013 05:06
No przynajmniej są szczerzy, a coby nie mówic Helmut Marko jak sam Hitchcock wie, jak budować napięcie, przecież podobnie było przed 2011 z Buemim i Jaime. To może być jeszcze lepsze "szoł" niż te opony. A na koniec sezonu pewno sie dowiedzą jak poprzedni kierowcy, że nie mają zbyt wielkiego talentu, by zostać mistrzami świata i że Mark Webber podpisał z RBR kolejny kontrakt i koniec bajki.
ROOK
24.02.2013 05:05
[color=white].[/color] Po prostu pokłócili się o to, który w tym sezonie będzie Vettel, a który pragnienie…
Eli_
24.02.2013 04:59
Dziękuję Wam za podane przykłady :) W sumie, racja. Toro Rosso jest specyficznym zespołem, w którym tak naprawdę twardą ręką rządzi Helmut. Kierowca dostaje krótki czas, aby udowodnić swoją wartość. Nie ma miejsca na sentymenty. Chociaż taka oficjalna deklaracja Vergne i Ricciardo, to lekka przesada. Zdolniejszy z nich, i tak pokona rywala, bez względu na to jakie będą ich wzajemne relacja poza torem. Ale, właśnie, prawdopodobnie młodość w tym przypadku robi swoje ...
Dante
24.02.2013 04:46
@SirKamil - Nie pamiętam, żeby JB powiedział coś złego na Hamiltona i na odwrót. Poza tym we wszelkich filmach promocyjnych nie wyglądali na jakoś nienaturalnie zaprzyjaźnionych. Chociaż kto wie, może są również świetnymi aktorami?
Aeromis
24.02.2013 04:35
@Eli_ To są jeszcze bardzo młodzi panowie, przyzwyczajeni w prawdzie do presji, ale i także i przez nią kierowani. Presję którą wywierają na nich inni. Zresztą z ALG i BUE było tak samo...
jpslotus72
24.02.2013 04:34
PS - w skrócie: nie znajduję innej ekipy, w której obu kierowcom na nadchodzący sezon wyznacza się jeden, jedyny cel: pokonać partnera zespołowego - w sposób możliwie jednoznaczny. Gdzie indziej walczy się o jakiś nadrzędny cel - i nawet jeśli obaj kierowcy mają z grubsza takie samo wsparcie, to z czasem często akcent przesuwa się na tego, który ma lepszą pozycję w tabeli, prezentuje wyższą formę itp. Tymczasem Toro Rosso istnieje na dzień dzisiejszy po to, by wyprodukować następcę Webbera dla RBR (było to jasno deklarowane np. przy okazji uzasadniania przez Tosta i Marko wymiany składu między 2011 a 2012). Więc tutaj z założenia nie ma mowy o jakiejś współpracy między kierowcami - od startu do końca sezonu. O przyjaźni między teammates trudno mówić - ale często wystarczy zachować neutralny dystans. Jednak STR - przy wydatnym udziale Helmuta Marko - stanowi "żyzną glebę" dla wzajemnej niechęci (żeby nie używać mocniejszych słów).
nicker007
24.02.2013 04:31
Jeśli będą bić się naprawdę, tzn. na skrzydła, opony itp to wiadomo że STR dużo punktów nie zgarnie w tym sezonie ^^
SirKamil
24.02.2013 04:15
[quote="Eli_"]@ SirKamil - mógłbyś podać, choćby jeden przykład takiej przyjaźni ?[/quote]Fangio i Moss, Stewart i Cevert, Berger i Senna, Jabouille i Laffite, Brundle i Blundell. Na szybko z głowy. Jestem przekonany że porządne zbadanie tematu szybko zwielokrotniłoby liczbę przykładów.
oxiplegatz
24.02.2013 03:59
[quote]tegoroczna kampania będzie dla Vergne'a oraz Ricciardo walką o fotel u boku Sebastiana Vettela[/quote] Nie byłbym tego taki pewien. Całkiem prawdopodobny jest scenariusz, że obu ich wykopią z F1 na koniec roku.
jpslotus72
24.02.2013 03:57
@Eli_ To częściowo zależy od tego, czy w zespole panuje jasny podział na lidera i dwójkę (i jak ta dwójka to znosi), czy też jest to prawdziwa wewnętrzna rywalizacja - ale też od osobowości obu, czy przynajmniej jednego z tych kierowców. Wiele też zależy od tego, czy obaj kierowcy różnią się doświadczeniem i dorobkiem (np. weteran i debiutant), czy też są na podobnym etapie kariery. Jak pamiętam np. Ronniego Petersona, nie miał on nigdy jakichś konfliktów z zespołowymi partnerami (w Lotusie z Fittipaldim czy Andrettim) - przeciwnie, łączyła ich co najmniej wzajemna sympatia. W 1978 Peterson nie był szczęśliwy z wyznaczonej mu kontraktem roli dwójki - ale nie wpływało to na jego relacje z Andrettim. W ostatnich czasach całkiem przyzwoicie układały się relacje między Buttonem a Hamiltonem w McLarenie (nawet jeśli częściowo była to polityka wizerunkowa, to układ ten był lepszy niż w wielu innych ekipach). Jeśli chodzi o przykłady przeciwne, to rzecz jasna też ich nie brakuje: Villeneuve - Pironi, Mansell - Piquet, Senna - Prost... Dotyczyło to jednak zwykle kierowców walczących o mistrzostwo - kiedy każdy z nich miał dane, by być liderem każdego zespołu, w którym startował. W przypadku STR sytuacja jest specyficzna - celem jest miejsce w konkretnym, mistrzowskim zespole. To rzadko spotykana sytuacja - i w tym przypadku trudno byłoby znaleźć jakieś precedensy: żeby dwaj kierowcy jakiegoś zespołu mieli jasno wyznaczony przez szefostwo cel, w postaci wywalczenia sobie miejsca w innej, konkretnie wskazanej ekipie... To jeszcze jeden przykład na to, ze Toro Rosso jest dziwnym tworem, rządzącym się osobliwymi regułami, przed którym stawia się specyficzne cele. Ogólnie nie sądzę, żeby rywalizacja na torze bezwarunkowo wykluczała jakiekolwiek kontakty w tak jasno (publicznie) deklarowanej formie, jak to widzimy w przypadku Vergne'a i Ricciardo. Nie chcę nikogo urazić, ale jakoś tak mi się skojarzył Helmut Marko, wydający jednemu i drugiemu komendę "Bierz go!"...
Eli_
24.02.2013 03:44
@ SirKamil - mógłbyś podać, choćby jeden przykład takiej przyjaźni ? Naprawdę mnie to ciekawi. Niestety kojarzę tylko kilka takich układów, które po czasie okazały się jedynie dobrym PR zespołów ... @ Aeromis - pomysł Helmusia ? Helmuś miewa różne pomysły ;). Ale każdy ( kierowca ) decyduje o sobie. Można być rywalami na torze, ale niekoniecznie poza nim.
Aeromis
24.02.2013 03:29
Czyli oni są tak idealni że Mark wyleci, i tylko nie wiadomo który bardziej idealny... No proszę, kolejny idealny pomysł Helmusia? :)
SirKamil
24.02.2013 03:22
Takie przypadki oczywiście były, nawet jeśli było ich niewiele... to zależy od ludzi. Niektórzy mają na tyle oleju w głowie aby to rozdzielić. Niestety jak obyczaje powszechnie dziczeją, niewiele da się zrobić... a już z pewnością nie w fermie pośpiesznie pędzonych bojowych brojlerów farmera Marko.
Eli_
24.02.2013 03:09
Czyli jak zwykle w F1 ;). Gdzie chyba nigdy nie było dwóch kierowców ( przyjaciół ) jeżdżących jednocześnie dla jednego zespołu.