Verstappen skrytykował dochodzenie sędziów po GP Węgier

Lider Red Bulla znalazł się pod lupą stewardów za rzekome wypchnięcie Hamiltona z toru.
05.08.2511:37
Maciej Wróbel
13wyświetlenia
Embed from Getty Images

Max Verstappen skrytykował dochodzenie sędziów w sprawie jego pojedynku z Lewisem Hamiltonem na Hungaroringu.

Podczas Grand Prix Węgier doszło w drugiej części wyścigu do krótkiego pojedynku Maksa Verstappena z Lewisem Hamiltonem. Wyposażony w świeższe opony Holender skutecznie przebijał się przez stawkę, a jego kolejnym rywalem w drodze po większą zdobycz punktową był właśnie kierowca Ferrari.

Verstappen zdecydował się zaatakować Hamiltona w piątym zakręcie. Kierowca Red Bulla zdołał wcisnąć się po wewnętrznej, podczas gdy Brytyjczyk wyjechał na pobocze, choć pomiędzy zawodnikami nie doszło do żadnego kontaktu. Sędziowie zdecydowali się jednak wszcząć dochodzenie, a po wyścigu wezwali obu kierowców na rozmowę.

Chociaż ostatecznie Verstappen uniknął kary, to i tak uznał on samo dochodzenie stewardów za bezcelowe. Moim zdaniem to naprawdę szkoda, że musiałem iść do sędziów po wyścigu. Po prostu przeanalizujcie to podczas wyścigu - powiedział Holender w rozmowie z Viaplay.

Zwyczajnie ustawiłem nos swojego bolidu obok jego, a on doznał szoku. Po prostu zjechał z toru, nie wiedziałem więc, o co w tym chodzi.

FIA później potwierdziła, że Hamilton nie został zmuszony do wyjazdu poza tor, a reprezentant zespołu przyznał, że kierowca zdecydował, aby nie podejmować próby pozostania na torze.

Opowiedzieliśmy naszą wersję. Cóż, ja to zrobiłem, bo Lewisa tam nie było. Nie wydaje mi się też, by Lewis miał w tym jakikolwiek interes. Dla obu z nas nie był to zbyt dobry weekend, więc to była drobnostka - dodał Verstappen, który choć zgodził się z ostatecznym werdyktem sędziów, to podkreślił, że przepisy dotyczące bezpośredniej walki stały się zbyt złożone. Sytuacja zawsze jest niejasna - powiedział.

Rosyjski komentator Aleksiej Popow określił zaś mianem hańby przedłużające się dochodzenie w sprawie Verstappena, dodając, że publikują jedną tabelę z wynikami, a trzy godziny później kolejną. Tak się nie robi.