GP Węgier 2009 okiem Igora Szmidta
Igor dzieli się wrażeniami z ostatniego wyścigu i porównuje GP Węgier z GP Włoch
30.07.0912:54
6077wyświetlenia
Witam wszystkich czytelników F1WM.pl. Chciałbym podzielić się z Wami moimi wrażeniami po wyjeździe na Grand Prix Węgier, a także porównać tory Hungaroring i Monza od strony organizacji, klimatu i odczuć kibica.
Wrażenia z Hungaroringu

Na tor przyjechałem w niedzielę o 3:00 w nocy ze względu na ogromne kolejki na granicy serbsko-węgierskiej. Byłem już dość zmęczony, więc szybko zasnąłem na kempingu pod gołym niebem. Wokół odbywała się wielka impreza, na której głównie można było odnotować obecność Węgrów i Polaków.
Nastawiłem budzik na 7:30 i czym prędzej udałem się do kasy po bilet, ponieważ przez ostatnie kilka tygodni nie wiedziałem, czy będą jeszcze bilety. Wolnych biletów była cała masa, więc bez problemu udało się dostać na tor.

Gdy wchodziłem na tor była godzina około 9:00 i po woli dobiegał końca wyścig Formuły Master, po której zaczęli ścigać się kierowcy Formuły BMW. W międzyczasie chodziłem po torze, szukając dobrych miejsc do oglądania wyścigu (z telebimem) i dobrych do robienia zdjęć (bez siatki). Udało mi się znaleźć kilka ciekawych miejsc na torze i zaczął się wyścig serii GP2. Te bolidy robiły dużo większe wrażenie od swoich poprzedników, ponieważ były głośniejsze i szybsze.
Po zakończeniu wyścigu GP2 postanowiłem chwilkę odpocząć, ponieważ byłem niezwykle zmęczony podróżą, a do tego wszystkiego głodny. Położyłem się więc przy zakręcie numer 11 i oglądałem przejeżdżające co chwile samochody medyczne itp. Ku mojemu zdziwieniu w pewnym momencie z samochodu wysiadł dyrektor wyścigów Charlie Whiting. Zamienił kilka słów z porządkowymi, pomachał do kibiców i wrócił do samochodu.

Następnie zaczął się wyścig Porsche Mobil 1 Cup. Te samochody również robią duże wrażenie, chyba dlatego, iż podobne można czasem spotkać na ulicach, z tym że te sportowe wersje są oczywiście dużo głośniejsze. O 12:45 rozpoczęła się parada kierowców F1 - przejazd jednego okrążenia na platformie.
Kierowcy udzielali wywiadów i mówili w swoich ojczystych językach. Robert Kubica serdecznie przywitał wszystkich kibiców z Polski, podziękował im za wsparcie i żałował, że nie może zdobywać wyników takich, po jakie zapewne przyjechała większość kibiców.

Po paradzie kierowców mieliśmy jakieś 40 minut do pierwszych wyjazdów bolidów F1. Udałem się więc w kierunku "barów" i zjadłem swoje najdroższe w życiu frytki, które kosztowały prawie 20zł. Na tor pierwsze wyjechały bolidy zespołu Toro Rosso. Było to mniej więcej 25 minut przed rozpoczęciem wyścigu. Kilka chwil w ślad za nimi poszła cała reszta zespołów i tor wypełnił się kolorowymi samochodami.
Po pierwszym przejeździe Buemiego i debiutanta Alguersuariego myślę, że wszystkich przeszył zimny, przyjemny dreszcz. W końcu czekaliśmy ze zniecierpliwieniem na ten dźwięk od samego rana. Na rozpoczęcie wyścigu ustawiłem się w miejscu, gdzie dobrze widoczny był telebim i czekałem na start, który okazał się bardzo emocjonujący - słyszałem potem tylko wokół siebie "Scheiße, Scheiße!" Wiadomo dlaczego - start dla Vettela nie był zbyt udany, ale za to było również słychać "Yeah!" po świetnym starcie Lewisa Hamiltona.

Kilka chwil po starcie udałem się we wcześniej wynalezione miejsca i obserwowałem wyścig zza obiektywu. Starałem się uchwycić jak najwięcej bolidów, co nie jest łatwe, choć łatwiejsze niż na Monzy! Gdy tak przemieszczałem się z miejsca na miejsce, w końcu trafiłem pod trybunę imienia Roberta Kubicy, na której aż roiło się od Polaków. Około 20 minut przed końcem udałem się w kierunku ostatniego zakrętu, gdzie po zakończeniu rywalizacji miała zostać otwarta brama dla kibiców biegnących w stronę podium.
Po zakończeniu ceremonii na podium udałem się pod boks Roberta Kubicy, przed którym zebrali się Polacy i wykrzykiwali imię swojego bohatera, prosząc go jednocześnie o to, aby do nich wyszedł. Niestety Robert znów "zawiódł" swoich kibiców. Na tym moja niedziela wyścigowa się zakończyła, jeśli nie liczyć jazdy po czeskich autostradach.
Hungaroring vs Monza

Na polu organizacji włoski tor ma niewielką przewagę nad Hungaroringiem, ponieważ Włosi są bardzo uprzejmie nastawieni do kibiców, uśmiechają się i nie stwarzają żadnych problemów. Na Węgrzech z kolei zatrudniona jest firma ochroniarska, która ostro pilnuje, aby nikt nie podszedł do płotu (jednego z trzech dzielących tor od kibiców) na odległość nie mniejszą niż 2-3 metry.
Jednakże droga na tor pod Budapesztem jest lepiej oznakowana, choć może wynika to z tego, że Monza jest oddalona od Mediolanu bardziej, niż Hungaroring od Budapesztu. Na Węgrzech jest również dużo więcej pól namiotowych. Powiedziałbym nawet, że wokół toru została utworzona mała wioska dla kibiców. Na Monzy tego nie ma, tam mamy tylko jedno pole namiotowe, choć ta wersja bardziej mi się podobała, jako że nie było tego zgiełku i kolorowych światełek, przez które można czuć się jak w wesołym miasteczku.

Jeśli chodzi o klimat, to Monza wytwarza wokół siebie niesamowitą otoczkę, na dodatek położona jest w parku, przecinanym co jakiś czas przez starą pętlę. Hungaroring jest torem wybudowanym jakby z myślą o kibicach, tak, że z każdego miejsca widać bardzo dużo, co jednak nie dodaje mu specjalnego klimatu.
Jeśli chodzi o ceny, to tegoroczne wejściówki na Hungaroring były droższe niż na Monzę, lecz to w przyszłym roku się zmieni, jako że będzie to 25 Grand Prix Węgier i z tej okazji przewidziane są pewne zniżki na bilety. Do tego jest oczywiście bliżej, a za spanie na polu płaci się nie 20 euro, a 5. Na torze jedzenie i gadżety są tak samo drogie i tu i tu.
Jednakże dla prawdziwego fana F1 wszystkie te drobnostki, które wymieniłem wyżej są nieważne, ponieważ dźwięk silnika F1 jest zawsze tak samo piękny.
• Galeria zdjęć: GP Węgier okiem Igora Szmidta
• Galeria zdjęć: Hungaroring 2009 - GP2 i Porsche
Wrażenia z Hungaroringu

Na tor przyjechałem w niedzielę o 3:00 w nocy ze względu na ogromne kolejki na granicy serbsko-węgierskiej. Byłem już dość zmęczony, więc szybko zasnąłem na kempingu pod gołym niebem. Wokół odbywała się wielka impreza, na której głównie można było odnotować obecność Węgrów i Polaków.
Nastawiłem budzik na 7:30 i czym prędzej udałem się do kasy po bilet, ponieważ przez ostatnie kilka tygodni nie wiedziałem, czy będą jeszcze bilety. Wolnych biletów była cała masa, więc bez problemu udało się dostać na tor.

Gdy wchodziłem na tor była godzina około 9:00 i po woli dobiegał końca wyścig Formuły Master, po której zaczęli ścigać się kierowcy Formuły BMW. W międzyczasie chodziłem po torze, szukając dobrych miejsc do oglądania wyścigu (z telebimem) i dobrych do robienia zdjęć (bez siatki). Udało mi się znaleźć kilka ciekawych miejsc na torze i zaczął się wyścig serii GP2. Te bolidy robiły dużo większe wrażenie od swoich poprzedników, ponieważ były głośniejsze i szybsze.
Po zakończeniu wyścigu GP2 postanowiłem chwilkę odpocząć, ponieważ byłem niezwykle zmęczony podróżą, a do tego wszystkiego głodny. Położyłem się więc przy zakręcie numer 11 i oglądałem przejeżdżające co chwile samochody medyczne itp. Ku mojemu zdziwieniu w pewnym momencie z samochodu wysiadł dyrektor wyścigów Charlie Whiting. Zamienił kilka słów z porządkowymi, pomachał do kibiców i wrócił do samochodu.

Następnie zaczął się wyścig Porsche Mobil 1 Cup. Te samochody również robią duże wrażenie, chyba dlatego, iż podobne można czasem spotkać na ulicach, z tym że te sportowe wersje są oczywiście dużo głośniejsze. O 12:45 rozpoczęła się parada kierowców F1 - przejazd jednego okrążenia na platformie.
Kierowcy udzielali wywiadów i mówili w swoich ojczystych językach. Robert Kubica serdecznie przywitał wszystkich kibiców z Polski, podziękował im za wsparcie i żałował, że nie może zdobywać wyników takich, po jakie zapewne przyjechała większość kibiców.

Po paradzie kierowców mieliśmy jakieś 40 minut do pierwszych wyjazdów bolidów F1. Udałem się więc w kierunku "barów" i zjadłem swoje najdroższe w życiu frytki, które kosztowały prawie 20zł. Na tor pierwsze wyjechały bolidy zespołu Toro Rosso. Było to mniej więcej 25 minut przed rozpoczęciem wyścigu. Kilka chwil w ślad za nimi poszła cała reszta zespołów i tor wypełnił się kolorowymi samochodami.
Po pierwszym przejeździe Buemiego i debiutanta Alguersuariego myślę, że wszystkich przeszył zimny, przyjemny dreszcz. W końcu czekaliśmy ze zniecierpliwieniem na ten dźwięk od samego rana. Na rozpoczęcie wyścigu ustawiłem się w miejscu, gdzie dobrze widoczny był telebim i czekałem na start, który okazał się bardzo emocjonujący - słyszałem potem tylko wokół siebie "Scheiße, Scheiße!" Wiadomo dlaczego - start dla Vettela nie był zbyt udany, ale za to było również słychać "Yeah!" po świetnym starcie Lewisa Hamiltona.

Kilka chwil po starcie udałem się we wcześniej wynalezione miejsca i obserwowałem wyścig zza obiektywu. Starałem się uchwycić jak najwięcej bolidów, co nie jest łatwe, choć łatwiejsze niż na Monzy! Gdy tak przemieszczałem się z miejsca na miejsce, w końcu trafiłem pod trybunę imienia Roberta Kubicy, na której aż roiło się od Polaków. Około 20 minut przed końcem udałem się w kierunku ostatniego zakrętu, gdzie po zakończeniu rywalizacji miała zostać otwarta brama dla kibiców biegnących w stronę podium.
Po zakończeniu ceremonii na podium udałem się pod boks Roberta Kubicy, przed którym zebrali się Polacy i wykrzykiwali imię swojego bohatera, prosząc go jednocześnie o to, aby do nich wyszedł. Niestety Robert znów "zawiódł" swoich kibiców. Na tym moja niedziela wyścigowa się zakończyła, jeśli nie liczyć jazdy po czeskich autostradach.
Hungaroring vs Monza

Na polu organizacji włoski tor ma niewielką przewagę nad Hungaroringiem, ponieważ Włosi są bardzo uprzejmie nastawieni do kibiców, uśmiechają się i nie stwarzają żadnych problemów. Na Węgrzech z kolei zatrudniona jest firma ochroniarska, która ostro pilnuje, aby nikt nie podszedł do płotu (jednego z trzech dzielących tor od kibiców) na odległość nie mniejszą niż 2-3 metry.
Jednakże droga na tor pod Budapesztem jest lepiej oznakowana, choć może wynika to z tego, że Monza jest oddalona od Mediolanu bardziej, niż Hungaroring od Budapesztu. Na Węgrzech jest również dużo więcej pól namiotowych. Powiedziałbym nawet, że wokół toru została utworzona mała wioska dla kibiców. Na Monzy tego nie ma, tam mamy tylko jedno pole namiotowe, choć ta wersja bardziej mi się podobała, jako że nie było tego zgiełku i kolorowych światełek, przez które można czuć się jak w wesołym miasteczku.

Jeśli chodzi o klimat, to Monza wytwarza wokół siebie niesamowitą otoczkę, na dodatek położona jest w parku, przecinanym co jakiś czas przez starą pętlę. Hungaroring jest torem wybudowanym jakby z myślą o kibicach, tak, że z każdego miejsca widać bardzo dużo, co jednak nie dodaje mu specjalnego klimatu.
Jeśli chodzi o ceny, to tegoroczne wejściówki na Hungaroring były droższe niż na Monzę, lecz to w przyszłym roku się zmieni, jako że będzie to 25 Grand Prix Węgier i z tej okazji przewidziane są pewne zniżki na bilety. Do tego jest oczywiście bliżej, a za spanie na polu płaci się nie 20 euro, a 5. Na torze jedzenie i gadżety są tak samo drogie i tu i tu.
Jednakże dla prawdziwego fana F1 wszystkie te drobnostki, które wymieniłem wyżej są nieważne, ponieważ dźwięk silnika F1 jest zawsze tak samo piękny.
• Galeria zdjęć: GP Węgier okiem Igora Szmidta
• Galeria zdjęć: Hungaroring 2009 - GP2 i Porsche
KOMENTARZE