Bernie Collins o wpływie F1 na życie prywatne

"Praca w F1 jest tak wymagająca, że nie ma w niej nawet chwili na rozważania."
23.10.2515:52
Redakcja
208wyświetlenia
Embed from Getty Images
Bernie Collins, jedna z czołowych inżynierek ds. strategii w Formule 1 podjęła w sezonie 2021 decyzję o zakończeniu pracy w zespole Aston Martin i przygody z królową motorsportu. W książce „Jak wygrać Grand Prix. Tajniki strategii w F1” wspomniała z jakich powodów postanowiła zmienić branżę: https://bit.ly/f1wm-gpredbull

Fragment:


W 2021 roku miejsce Sergio Péreza zajął Sebastian Vettel. Z Sebem świetnie się dogadywałam, był wyjątkowo pracowity i zdeterminowany. Racing Point F1 Team zmienił nazwę na Aston Martin F1 Team. Nagle mieliśmy istotnie więcej pieniędzy, więc poczułam, że moja praca jest wyraźnie bezpieczniejsza. Jednocześnie oznaczało to większą presję i większe oczekiwania. Pandemia nie ustępowała, ale w tym sezonie udało się zorganizować 22 wyścigi. Nie zawsze była to już jednak taka sama frajda jak wcześniej.

Zmęczenie intensywnością pracy
Lata 2020 i 2021 były dla mnie bardzo trudne. W 2021 roku myślałam już tak: „Wyścigów jest naprawdę dużo. Gdy trzy z nich wypadają tydzień po tygodniu, po trzech tygodniach w drodze wracam do domu skonana i nie jestem w stanie w żaden sposób wykorzystać wolnego weekendu. Coś trzeba zmienić”.
Napięty kalendarz nie zostawiał zbyt wiele miejsca ani na rozwój osobisty, ani na rozwój w zespole. Czasu na odpoczynek też było jak na lekarstwo, nie licząc kilku tygodni w zimie. Każdy kolejny rok kończyłam zmęczona, zgorzkniała, myślałam tylko o tym, żeby posiedzieć w domu. W styczniu albo w lutym byłam gotowa, by znów ruszyć w drogę. Co roku powtarzał się ten sam cykl, jednak tym razem było inaczej.

W sezonie 2021 na część wyścigów zaczął jeździć Pete Hall, starszy inżynier ds. strategii. Nie musiałam wtedy podróżować, ale nadal robiłam, co do mnie należało. Godziny były te same, tyle że w fabryce. Często stwierdzałam, że praca w centrum dowodzenia jest wręcz trudniejsza, ponieważ musiałam późnym wieczorem wracać samochodem do domu. W fabryce nie było górnego limitu godzin pracy, a poza tym trzeba było ogarnąć wiele innych drobiazgów, o które na wyścigach nie trzeba się martwić, jak choćby wyżywienie.

Dobrnęłam do końca sezonu 2021 i zaczęłam rozważać moją sytuację. Nie miałam nikogo na utrzymaniu, miałam też przekonanie, że nawet gdybym nie pracowała, przez jakiś czas bym sobie poradziła. Może nie wystarczyłoby mi pieniędzy, by podtrzymać dotychczasowy styl życia, ale przetrwałabym. Obsługiwanie wyścigów z centrum dowodzenia nie było tak prostym zajęciem, jak mogłoby się wydawać. Zależało mi na wolnych weekendach, żebym mogła jeździć na śluby, urodziny i wydarzenia towarzyskie, a przesiadywanie w centrum dowodzenia uniemożliwiało to równie skutecznie jak wyjazdy na wyścigi.

Odkąd w 2015 roku dołączyłam do zespołu, pracowałam przy 147 wyścigach i nie opuściłam ani jednej sesji. Z czasem zaczęło do mnie docierać - w szczególności gdy odbywały się trzy wyścigi z rzędu w różnych strefach czasowych - że mogłabym robić coś innego. Chciałam chociaż mieć takie możliwości jak mechanicy kilku innych ekip, którzy mogli sobie odpuścić dwa wybrane wyścigi w napiętym kalendarzu. Potrzebowałam tego rodzaju elastyczności. Gdy nadszedł ostatni wyścig sezonu 2021, dotarło do mnie, że moje odczucia i przemyślenia nie wynikają ze zwyczajowego na koniec roku zmęczenia i rozdrażnienia. W styczniu następnego roku wiedziałam już, że albo dostanę zgodę na opuszczenie dwóch wyścigów w roku, albo zmienię pracę. Nie miałam opracowanej żadnej alternatywy, więc postanowiłam oszczędzać w trakcie sześciomiesięcznego okresu wypowiedzenia, by potem mieć za co żyć. Jakkolwiek miało się to skończyć, musiałam zerwać z tak intensywnym życiem. Byłam do tego stopnia zabiegana, że nie miałam kiedy usiąść i spokojnie tego przemyśleć. Nawet gdybym znalazła czas na takie rozważania, z pewnością zabrakłoby mi go na przygotowanie CV, wysyłanie podań czy zapisanie się na jakieś szkolenie. Praca w F1 jest tak wymagająca, że nie ma w niej nawet chwili na rozważania o życiu.

Dzisiaj wiem, że tamta decyzja o odejściu była jedną z najlepszych w całej mojej karierze zawodowej. Nie przechodziłam do innego zespołu, do którego zabrałabym całą moją wiedzę o Astonie Martinie, więc nie zesłali mnie na jakieś przypadkowe stanowisko gdzieś w fabryce. Przez cały sześciomiesięczny okres wypowiedzenia w pełnym wymiarze robiłam to, co lubiłam. Mogłam też sama wybierać wyścigi, na które pojadę. Tamto pół roku otworzyło mi oczy na wiele spraw. Stwierdziłam, że jednak wolę jeździć na tor. Drobiazgi, które wcześniej mnie drażniły, straciły na znaczeniu. Robiłam swoje, a podejmowanie decyzji wydawało mi się znacznie łatwiejsze niż wcześniej.

Ostatni wyścig i pożegnanie z F1
Moim ostatnim wyścigiem było Grand Prix Węgier z 31 lipca. To było ciekawe doświadczenie, pod wieloma względami inne od dotychczasowych. Normalnie pędziłabym z odprawy na odprawę, porządkowała to i sprawdzała tamto. W Formule 1 zawsze znajdzie się coś, co zrobić po prostu trzeba. Nie ma czasu, by przystanąć i pogadać z kimś o niczym. W Budapeszcie mogłam jednak zwolnić i na przykład wypić kawę z Willem Hingsem z działu komunikacji, z którym objechałam cały świat, ale rzadko miałam okazję spędzić trochę czasu. Znalazłam czas na rzeczy, których nigdy wcześniej nie udało mi się zrobić. Posiedziałam na przykład na górnym poziomie pomieszczeń gościnnych, dobrze się wszystkiemu przyjrzałam, ponieważ wychodziłam z założenia, że to może być mój ostatni tydzień w padoku. Zdawałam sobie sprawę, że nie każdy może w takiej formie doświadczyć Formuły 1.

Niedziela była wyjątkowo emocjonalnym dniem. Gdy się od chodzi, ludzie mówią urocze rzeczy - takie, których na co dzień nie mówili. Na okrążeniu zjazdowym po wyścigu Sebastian podziękował mi przez radio i powiedział, że bardzo miło się ze mną pracowało. Wtedy naprawdę do mnie dotarło, że po 136 wyścigach na stanowisku dowodzenia w alei serwisowej siedzę tu po raz ostatni.

Emocje odczuwali również inni członkowie zespołu. Gdy schodziłam ze stanowiska dowodzenia, uroniłam parę łez. Zostałam tam chwilę dłużej niż inni. Kochałam pracę inżynierki ds. strategii i wykonywałabym ją dalej, gdyby nie konieczność udziału w 23 wyścigach rocznie. Po raz pierwszy odchodziłam z pracy z własnej inicjatywy (jeśli chodzi o McLarena, czułam, że moja decyzja była wymuszona). To naprawdę doniosła chwila, gdy postanawia się po rzucić zajęcie, które tak wiele dla nas znaczy.

Ze zwykłego przyzwyczajenia poszłam na odprawę po wyścigu. Nie musiałam tego robić, bo na następnym Grand Prix miało mnie już nie być. Ktoś z cateringu przyrządził mi nawet lekkiego drinka, co jeszcze nigdy wcześniej się podczas odprawy nie zdarzyło. Gdy skończyliśmy, oddałam laptopa, telefon i wszystko inne, co należało do Astona Martina. Z niemal pustym plecakiem po raz ostatni opuściłam padok. Przez chwilę rozważałam, czy nie zostać jeszcze na niedzielny wieczór, ale uznałam, że mogłyby być z tego kłopoty. Na lotnisku pożegnałam się z kolejnymi osobami i ruszy łam w drogę do domu.
Bardzo szybko uświadomiłam sobie, że moje doświadczenie w obszarze strategii w F1 może przydać się gdzie indziej. Jedna z najciekawszych nowych możliwości pojawiła się po pół roku, w Sky Sports F1. Relację z nimi nawiązałam, gdy wystąpiłam w ich podcaście Any Driven Monday. Chyba wtedy zrozumieli, że warto mieć kogoś, kto postrzega weekend wyścigowy oczami inżyniera. Nigdy wcześniej nie przeszło mi przez myśl, że mogłabym się pojawiać w relacjach Sky Sports F1, ale lubię uczyć się nowych rzeczy. Rola eksperta w telewizji byłaby dla mnie czymś całkowicie nowym, ale uznałam, że warto spróbować.

Nowe wyzwanie
Media mają swoją własne wymagania i cele, z czego zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, zajmując miejsce na stanowisku dowodzenia w alei serwisowej. Ani razu nie zastanawiałam się, w jaki sposób powstaje program telewizyjny. Nauka terminologii i systemów była dla mnie fantastycznym doświadczeniem, zwłaszcza że pracowałam z niezwykle kreatywnymi ludźmi. Wyznawali oni zupełnie inne priorytety niż inżynierowie, a mimo to wszyscy trafiliśmy w to samo miejsce.

Wielokrotnie po wyścigach rozmawiałam z bliskimi w domu, wiedziałam więc, ile z przekazu odbierają kibice siedzący przed telewizorami. Zdawałam sobie też sprawę, dlaczego niektóre wyścigi - zwłaszcza te z wieloma pit stopami - bywają trudne do zrozumienia. Tym bardziej cieszę się, że otrzymałam szansę przedstawiania nieco innej wersji analiz wyścigowych i jednoczesnego promowania dziedzin, którymi zajmują się inżynierowie.

Życie na stanowisku dowodzenia w alei serwisowej jest tak intensywne, że trudno jest sobie wyobrazić świat poza nim. Możliwość przyglądania się z innego punktu widzenia sportowi, w którym przepracowałam całe życie i który sprawia mi tyle radości, jest dla mnie niezwykle satysfakcjonująca. Następny rozdział zawsze jest początkiem czegoś nowego.

O książce:

„Jak wygrać Grand Prix. Tajniki strategii w F1” to książka, która daje unikalny wgląd w funkcjonowanie stajni w Formule 1. Przedstawia życie inżynierki odpowiedzialnej za strategię w jednym z najbardziej wymagających środowisk na świecie. Bernie Collins, która współpracowała z wieloma doświadczonymi kierowcami, takimi jak m.in. Jenson Button czy Sebastian Vettel, opisuje swoją drogę w F1, wspomina o trudnościach zawodowego życia w tym środowisku oraz o decyzji o zakończeniu kariery po przepracowanych 147 wyścigach.

📗 Przeczytaj książkę „Jak wygrać Grand Prix. Tajniki strategii w F1” i odkryj, co dzieje się za kulisami najszybszego i najbardziej zespołowego sportu świata, w którym każda sekunda ma znaczenie: https://bit.ly/f1wm-gpredbull