Stroll: Niektórzy ludzie zawsze będą starali się mnie zniszczyć

Kanadyjczyk przyznał, że przywykł do hejtu po błędach i do umniejszania jego sukcesów.
21.09.2014:40
Mateusz Szymkiewicz
1673wyświetlenia
Embed from Getty Images

Lance Stroll ujawnił, że przywykł już do krytyki spadającej na niego za wsparcie, jakie otrzymuje w Formule 1 od swojego ojca.

Kanadyjczyk ściga się dla zespołu Racing Point, który jest pod kontrolą Lawrence'a Strolla. 61-latek w ostatnich tygodniach zdecydował się na rozwiązanie ważnego kontraktu z Sergio Perezem, by zatrudnić w jego miejsce Sebastiana Vettela. Decyzja ta spotkała się ze sporym oburzeniem środowiska i niektórzy sugerują, że miejsce dla Niemca prędzej powinien zwolnić Lance Stroll.

Jest jak jest. Już dawno temu zdałem sobie z tego sprawę - powiedział 21-latek w rozmowie z Natalie Pinkham. Każdy ma swoją opinię. Ja przemawiam na torze wyścigowym i staram się pozostać w swojej bańce, która pomaga mi blokować negatywne głosy z zewnątrz. Kiedy w czymś odnosisz sukcesy, starasz się podążać za marzeniami. Na świecie jest trochę sfrustrowanych oraz zazdrosnych ludzi, którzy w pewien sposób chcą ciągnąć cię na dół. Staram się mieć pozytywne podejście i wysłuchiwać ludzi, którzy są blisko mnie. Tylko to ma znaczenie. Nie każdego da się zadowolić, nie możesz być przyjacielem wszystkich. To tak nie działa.

Stroll przyznał, że z dużą krytyką związaną ze wsparciem ojca spotkał się już podczas pierwszego sezonu startów dla Williamsa. Za każdym razem, kiedy zrobiłem coś źle lub popełniłem błąd, ludzie po prostu wyrzucali mnie do śmieci i niszczyli w mediach. Kiedy szło mi dobrze, moi znajomi nagle stawali się najlepszymi przyjaciółmi. Podobnie jest w mediach społecznościowych. Kiedy idzie mi dobrze, nagle robi się cicho. Po prostu cała nienawiść oraz hałas cichną. Gdy tylko coś pójdzie nie po mojej myśli, wszystko zaczyna się od nowa. Dostrzegłem to bardzo szybko. Szczerze mówiąc trzeba to wyśmiewać, ponieważ w innym wypadku będziesz miał ochotę tylko na płacz. Staram się do tego podchodzić z dystansem.

Kanadyjczyk dodał, że jego sukcesy z juniorskich serii najlepiej świadczą o tym, że nadaje się na kierowcę Formuły 1. Musiałem wygrać te mistrzostwa. Konieczne to było do uzyskania superlicencji. Potrzebujesz 40 punktów, by móc rywalizować w Formule 1. W przeciwnym razie wielu kierowców bez talentu byłoby w stanie kupić sobie miejsce. Myślę, że udowodniłem, iż zasługuję na F1. Wiem, że zaliczyłem kiepskie sezony i miałem pewne trudności. Jednocześnie doszło do kilku ważnych wydarzeń i chcę kontynuować realizację moich przyszłych celów.