Briatore: Nie do mnie należy ratowanie popularności F1

Włoch wytknął największe jego zdnaniem bolączki sportu.
06.09.1412:18
Nataniel Piórkowski
1449wyświetlenia

Flavio Briatore definitywnie wykluczył swój udział w grupie mającej pracować nad poprawą popularności Formuły 1, zwracając uwagę, że problem ten muszą rozwiązać same zespołów.

Włoch został zaproszony przez Berniego Ecclestone'a do dołączenia w szeregi specjalnej grupy roboczej, mającej znaleźć sposoby uczynienia sportu bardziej przyjaznym dla fanów. Ostatecznie do spotkania się grupy nigdy nie doszło, a Briatore - obecny w ten weekend na Monzy - sądzi, że zadanie to należy wyłącznie do szefów zespołów.

Są zespoły które chcą rozwiązać problemy. Ich szefowie mają wystarczająco silną pozycję, by tego dokonać. Do wysuwania sugestii nie potrzeba nikogo z zewnątrz. Sądzę że to zespoły powinny usiąść wspólnie przy stole i zająć się poprawą bieżącego stanu rzeczy - powiedział Briatore.

Mając na uwadze wprowadzone przed startem bieżącego sezonu rewolucyjne zmiany w przepisach, były szef Renault F1 Team uważa, że źródłem problemów jest zbyt duże akcentowanie technologii i brak porozumienia w sprawie cięć kosztów. Mamy do czynienia z nową F1. Może jest lepsza, ale wiele ludzi jej nie rozumie. W F1 chodzi o wyścigi, o imprezę, a my rozmawiamy o czym? O technologii. Ludzie nie są tym zainteresowani. Ludzi interesują walki toczone między kierowcami. Chcą oglądać jak zawodnicy przejeżdżają w wyścigu 60 okrążeń kwalifikacyjnych.

Zapytany o to, co by zmienił, Włoch oparł: Wiele rzeczy. Pierwszą byłyby wydatki. To coś kompletnie szalonego. Biorąc pod uwagę obecne koszty, żadna prywatna osoba nie może sobie pozwolić na wejście do F1. To po prostu niemożliwe. Rozmawiamy o budżetach rzędu 250-300 milionów euro. Powtarzam, to coś zupełnie szalonego. Co więcej, wydajesz te 300 milionów euro, a w niedzielę musisz oszczędzać paliwo, oszczędzać ogumienie. Następnym krokiem będzie pewnie oszczędzanie kombinezonów….

Briatore uważa, że Formułę 1 ratuje dziś w dużej mierze to, jak Mercedes prowadzi walkę o tytuł pomiędzy Nico Rosbergiem a Lewisem Hamiltonem. To coś dobrego dla F1. Zawsze chodziło o walkę pomiędzy kierowcami. Jest czymś pozytywnym dla fanów przed telewizorami i widzów na trybunach. Nie ma nic złego w dwóch rywalizujących ze sobą kierowcach.

KOMENTARZE

10
Saruto
06.09.2014 07:13
@Aeromis obecne pokolenie nie szuka dominatorów ;) jeśli nie będą w miarę równe bolidy, to za kilka lat F1 będzie przy pustych trybunach.
Aeromis
06.09.2014 03:09
Wynalazłeś konkurencyjność jako argument niczym komik co wyciąga królika z kapelusza i ze względu na łatwą akceptowalność ów argumentu operujesz nim by przekonać innych. To błędny argument (i ubarwiając go tego nie zmienisz), zwłaszcza że wystarczy zmienić punktację aby było ciekawiej, a co za tym idzie ograniczenie kosztów także nie jest tu kluczowe. Więcej hałasu, lepsza realizacja w TV, F1 w internecie, być może i inna agenda weekendu wyścigowego ale przede wszystkim jak najmniej zmian na siłę.
SirKamil
06.09.2014 03:00
Jedyny wniosek jest taki, że operujesz dziwnymi i naiwnymi argumentami licząc, że ktoś się na nie nabierze. Niższe serie wyścigowe tak jak niższe ligi czy federacje w innych dziedzinach sportu zawsze będą mnie popularne, ponieważ nie skupiają najlepszych, znając swoje miejsce w szeregu nie mają środków i marketingu głównych serii. Konkurencyjność całej stawki, lub przynajmniej jej większości jest kluczowa dla poprawy kondycji dyscypliny, dla jaj atrakcyjności i perspektyw na przyszłość. Chleb i igrzyska. Wbrew pozorom ludzkość nie zmieniła się szczególnie w pewnych kwestiach. Zajadła konkurencja, walka koło w koło o każdą pozycję, pojedynki, zmiany pozycji, walka na torze to czołówki gazet i serwisów informacyjnych, to zainteresowanie sponsorów i kapitału, to setki milionów kibiców śledzących z wypiekami na twarzy poczynania swoich krajanów i ulubionych zespołów, które nie są zabetonowane w tyle stawki i skazane na niepowodzenie w sportowej rywalizacji.
Aeromis
06.09.2014 02:44
F1 miała się dobrze przez dziesiątki lat i rzadko kiedy stawka była tak zażarcie konkurencyjna jak w ostatnich latach, po wejściu Pirelli. Konkurencyjność i nieprzewidywalność jest w niższych seriach, jednak nigdy ta cecha nie wyniosła żadnej z tych serii na wyżyny popularności. Wniosek prosty - konkurencyjność całej stawki nie jest kluczem do zwiększenia oglądalności.
Duzy Pies
06.09.2014 12:36
teraz to juz mu zostało tylko botox, crack i kokaina i dziewczynki
SirKamil
06.09.2014 12:27
Konkurencyjność całej stawki jest kluczem do oglądalności F1 z prostych przyczyn- atrakcyjności dyscypliny jako takiej opartej na zajadłej konkurencji i redukcji pierwiastka przewidywalności wyniku oraz wzrostu udziału mieszanki międzynarodowej w grupie kierowców osiągających dobre wyniki. W ostatnich latach stawka bynajmniej się szczególnie nie zacisnęła a oglądalność spadająca nawet w tak dobrych- choć nadal dalekich od potencjału- sezonach jak 2012 była wynikiem szczytowego trendu przenoszenia F1 do telewizji płatnych i ogólnego globalnego trendu utraty rynku przez telewizję konwencjonalną na rzecz nowych mediów, w których F1 nie istnieje.
Aeromis
06.09.2014 12:00
@Saruto F1 nigdzie nie upada, niemal w rok zespoły wydają coraz więcej kasy. Kryzys dotyczy tylko tych słabszych, to oni mają problemy, jak upadną to wprowadza po 3 bolidy i znów będzie ok. Konkurencyjność słabszych ekip nie jest kluczem do poprawienia oglądalności F1, bo w ostatnich sezonach stawka się mocno zacieśniła a i tak oglądalność spada.
Saruto
06.09.2014 11:50
@m.j.m tia xd na to nikogo już nie stać ;) 20 lat temu czołowe zespoły miały kila milionów na sezon, teraz idzie w 500mln na sezon. F1 upada i nikt już tego nie uratuje. Jedyna nadzieja, że cały zarząd i szefostwo zginie w jednym samolocie.
m.j.m
06.09.2014 11:32
A jak dla mnie to mniej technologii więcej mocy i docisku oraz całkowity brak nadzoru kosztów. Jak kogoś stać to niech wydaje ! W końcu to F1 KRÓLOWA MOTOSPORTU.
SirKamil
06.09.2014 10:52
Z jednej strony Briatore mówi o rozwiązywaniu problemów przez zespoły i ich najbardziej wpływowych szefów a z drugiej... o nadmiernych kosztach i redukcji budżetów jako środku poprawy kondycji sportu, co jest akurat racją, ale nie ma większych wrogów poprawy kondycji F1, niż zespoły, które stanowią zabetonowaną czołówkę w warunkach finansowego kryzysu F1. Na dodatek zespoły takie stanowią większość wrzoda zwanego Grupą Strategiczną, tudzież Grupą Lobbystów. To jasne, że potrzeba rozwiązań siłowych z zewnątrz.