Bez kar po kolizji Sainza z Perezem
Sędziowie uznali całe zajście za incydent wyścigowy.
15.09.2418:12
1620wyświetlenia
Embed from Getty Images
Sędziowie podjęli decyzję o niekaraniu Carlosa Sainza ani Sergio Pereza po ich kolizji, do której doszło na 49. okrążeniu wyścigu o Grand Prix Azerbejdżanu.
Hiszpan i Meksykanin walczyli między sobą o trzecie miejsce, lecz na wyjściu z drugiego zakrętu doszło pomiędzy kierowcami do kolizji, po której obaj zakończyli swój udział w wyścigu. Odpadnięcie Pereza było szczególnie bolesne dla Red Bulla, który stracił na rzecz McLarena pozycję lidera w klasyfikacji konstruktorów, a jego strata do ekipy z Woking wynosi teraz 20 punktów.
Obaj kierowcy zostali wraz z reprezentantami swoich zespołów wezwani na spotkanie ze stewardami, którzy ostatecznie zdecydowali się nie wyciągać konsekwencji wobec żadnej ze stron, kwalifikując całe zajście jako
W rozmowach z mediami zarówno obóz Red Bulla, jak i Ferrari przekonywały tymczasem, że wina leży po przeciwnej stronie.
Zgoła odmienne zdanie na temat incydentu ma dr Helmut Marko z Red Bulla.
Christian Horner wzywał wcześniej sędziów do ukarania Carlosa Sainza, na co w rozmowie z Motorsport.com odpowiedział Frederic Vasseur:
Perez, który chwilę po wypadku wygłosił serię niecenzuralnych słów, w rozmowie z mediami obrał spokojniejszy ton.
Sędziowie podjęli decyzję o niekaraniu Carlosa Sainza ani Sergio Pereza po ich kolizji, do której doszło na 49. okrążeniu wyścigu o Grand Prix Azerbejdżanu.
Hiszpan i Meksykanin walczyli między sobą o trzecie miejsce, lecz na wyjściu z drugiego zakrętu doszło pomiędzy kierowcami do kolizji, po której obaj zakończyli swój udział w wyścigu. Odpadnięcie Pereza było szczególnie bolesne dla Red Bulla, który stracił na rzecz McLarena pozycję lidera w klasyfikacji konstruktorów, a jego strata do ekipy z Woking wynosi teraz 20 punktów.
Obaj kierowcy zostali wraz z reprezentantami swoich zespołów wezwani na spotkanie ze stewardami, którzy ostatecznie zdecydowali się nie wyciągać konsekwencji wobec żadnej ze stron, kwalifikując całe zajście jako
incydent wyścigowy, w którym
żaden z kierowców nie ponosi przeważającej winy.
W rozmowach z mediami zarówno obóz Red Bulla, jak i Ferrari przekonywały tymczasem, że wina leży po przeciwnej stronie.
To był duży wypadek, niestety uderzyłem w betonową barierę. Jechałem całkiem szybko za Charlesem i Checo, utrzymując swoje opony w dobrym stanie. Udało mi się wyprzedzić Checo, gdy walczył z Charlesem- powiedział Sainz.
Wydaje mi się, że wyszliśmy z drugiego zakrętu i jechałem normalną linią wyścigową. Nie wykonałem żadnego dziwnego manewru, a jednak z jakiegoś dziwnego powodu - którego nadal nie rozumiem - zderzyliśmy się ze sobą. Myślę, że miał mnóstwo miejsca z lewej. Nic dziwnego nie zrobiłem, ale takie już chyba są wyścigi.
Zgoła odmienne zdanie na temat incydentu ma dr Helmut Marko z Red Bulla.
Moim zdaniem Sainz wykonał dość nagły skręt w lewo, który doprowadził do kolizji. To było absolutnie niepotrzebne, by wywoływać coś takiego na dwa okrążenia przed końcem. Perez wyszedł z zakrętu dużo lepiej i oczywiście nie zamierzał dobrowolnie zrobić miejsca.
On pozostał na swojej linii, a obaj mają sam nie wiem ile wyścigów na swoim koncie. Jeśli coś takiego zrobiłby żółtodziób, to rozumiem. Kosztowało nas to mnóstwo punktów i - jak już mówiłem wcześniej - może być nam o wiele trudniej o taki wynik w Singapurze.
Christian Horner wzywał wcześniej sędziów do ukarania Carlosa Sainza, na co w rozmowie z Motorsport.com odpowiedział Frederic Vasseur:
Jeśli Horner oczekuje kary dla Carlosa, to ja liczę na karę dla Checo, który miał mnóstwo miejsca po swojej lewej stronie.
Perez, który chwilę po wypadku wygłosił serię niecenzuralnych słów, w rozmowie z mediami obrał spokojniejszy ton.
Opuszczamy tor bardzo sfrustrowani, wraz ze swoimi zespołami, kończąc ten weekend w taki sposób- powiedział Meksykanin.
Szkoda, ponieważ gdy wyszliśmy z drugiego zakrętu, pomiędzy nami był jakiś metr odległości, a zaraz potem doszło do kontaktu.
Oczywiście rozumiem, co chciał zrobić Carlos - chciał znaleźć się w strudze za Charlesem, ale byłem tam ja. Wszystko zdarzyło się bardzo szybko, on miał wyższą prędkość, a gdy poruszył się w lewo, dotknął mojego prawego przedniego koła. Z początku wydawało mi się, że nie orientował się, że tam w ogóle jestem.
Naprawdę przykro mi z powodu zespołu. McLaren wyprzedził nas w mistrzostwach, ale pozytywem jest to, że znów mamy tempo.