Eddie Jordan promuje Rajd Irlandii

"Jestem szczęśliwy, że jestem już poza F1"
14.11.0712:46
Mariusz Karolak
1458wyświetlenia

Eddie Jordan, szykujący się na przybycie Rajdowych Mistrzostw Świata po raz pierwszy do Irlandii przyznał, że jest szczęśliwy, że jest już poza Formułą 1. Były założyciel i właściciel zespołu Jordan pełni funkcję prezesa Rally Ireland Management Limited, konsorcjum promującego aspiracje Irlandii w organizacji eliminacji RMŚ.

Zdaniem Jordana rajd ten może wywindować Irlandię w świecie motosportu tak, jak było to chociażby w 1998 roku, gdy prowadzony przez niego zespół F1 odniósł podwójne zwycięstwo w Grand Prix Belgii na torze Spa. Jordan stwierdził: Jestem szczęśliwy, że jestem już poza F1, ponieważ w ostatnim roku sport ten znacznie się upolitycznił. To na prawdę fascynujący biznes, lecz znacznie lepiej ogląda się to wszystko będąc poza centrum zdarzeń.

To była ciężka harówka, ale osiągnęliśmy sukces. - kontynuował Irlandczyk. Chodzi mi o to, że tacy potentaci jak Toyota i Honda wydają miliardy i nie mogą nawet zapewnić sobie miejsca na podium. Czy są w stanie wygrać pojedynczy wyścig? Nie ma szans. Jednakże my wygraliśmy Grand Prix. Zrobiliśmy wielką rzecz dla Irlandii i ten rajd może przynieść podobny efekt.

Kiedy F1 zawędrowała do Chin, nagle okazało się, że można robić niezły biznes na sportach samochodowych w tym rejonie. To samo tyczy się Japonii. Sądzę, że Rally Ireland odbije się szerokim echem po całym kraju. Pokaże wszystkim ludziom, że nie jesteśmy zaściankiem. Zapamiętajcie moje słowa, za 5 lat będziemy oglądać młodego kierowcę z Irlandii walczącego o tytuł mistrzowski w rajdach.

Jordan jest obecnie całkowicie zaangażowany w promocję Rajdu Irlandii. Co ciekawe, swoją karierę w motosporcie zaczynał właśnie od rajdów, zanim skupił się na wyścigach bolidów jednomiejscowych. Największy problem w rajdach polega na tym, że nie jest łatwo mediom relacjonować ich przebieg. To nigdy nie będzie cieszyło się takim zainteresowaniem jak F1, piłka nożna czy nawet wyścigi konne.

Sympatyczny Irlandczyk był przyjacielem Henriego Toivonena, tragicznie zmarłego kierowcy w jednym z rajdów w 1986 roku, a także Colina McRae, który we wrześniu bieżącego roku zginął w wypadku śmigłowca. McRae przetestował niegdyś samochód F1 zespołu Jordan Grand Prix w ramach eksperymentu polegającego na zamianie miejsc z Martinem Brundle, kierowcą stajni z Silverstone w 1996 roku.

Zdecydowaliśmy się na tę zamianę, aby porównać ich umiejętności. W bardzo krótkim czasie Brundle mógł zaadaptować się do samochodu rajdowego, ale nie w tak trudnych i zarazem niebezpiecznych warunkach, w jakich jeżdżą na ogół rajdowcy. Tymczasem McRae był rewelacyjny. Miał tylko sekundę straty do regularnych kierowców F1 po 15 czy 20 okrążeniach, a to świadczy o tym, jak duże miał umiejętności. Sądzę, że wielu kierowców startujących teraz w Rajdowych Mistrzostwach Świata mogłoby w krótkim czasie stać się kierowcami Grand Prix. Mają niesamowite umiejętności. Każdy kto jest zdania, że są mniej utalentowani niż ci z F1, jest bardzo naiwny.

Jordan nie wyrzeka się jednak swojej przeszłości w F1, jest wręcz z niej niesamowicie zadowolony: Tylko pięć zespołów w ostatnich 25 latach wygrywało kilkukrotnie wyścigi Grand Prix. Są to: Ferrari, McLaren, Williams, Renault i Jordan. To jest fakt i jestem z tego bardzo dumny.

Źródło: Independent.ie

KOMENTARZE

1
jędruś
14.11.2007 03:01
Eddie to był taki prawdziwy szef. Zawsze z jednym zespołem. Pokazał że bez wsparcia ogromnych koncernów też w F1 da się zwyciężać. I nie liczył na kase... Gdy Jordan zaczął słabo jeździć , ten mając honor całkowicie wycofał się z tego sporu.