Ofiary własnej pasji - o tragicznie zmarłych kierowcach F1 cz. 4

To już ostatnia część historii zawodników F1, którzy zginęli ścigając swoje marzenia
15.02.1116:07
Tomasz Jan Orłowski
18285wyświetlenia

OFIARY WŁASNEJ PASJI


- o tragicznie zmarłych kierowcach Formuły 1.
(lata 1978-1994)


Ronnie Peterson




Bengt Ronnie Peterson urodził się 14 lutego 1944 roku w Orebro w Szwecji. Wystąpił w stu dwudziestu dwóch grand prix, zdobył 206 punktów, dwadzieścia sześć razy stawał na podium z czego dziesięć razy wygrywał. Jeździł głównie dla Lotusa.

Był jednym z najdynamiczniej rozwijających się talentów lat 70. Po nauce swojego rzemiosła w europejskich wyścigach go-kartów, Ronnie przebojem wdarł się do Formuły 3, sensacyjnie wygrywając walkę o zwycięstwo w wyścigu towarzyszącym Grand Prix Monako w 1969 roku, pokonując Reine Wisella. W 1970 roku awansował do F1, gdzie trafił do nowo powstałego zespołu Marcha i pozostał tam przez trzy sezony. Następnie przeniósł się do Lotusa Colina Chapmana, gdzie jego talent rozkwitł. Uzbrojony w bardzo konkurencyjny bolid Lotus 72, Ronnie wygrał cztery grand prix w 1973 roku i trzy kolejnego. W 1976 roku powrócił do Marcha wygrywając Grand Prix Włoch na torze Monza. Rok 1977 był dla niego nieudany. Prowadził wtedy sześciokołowy bolid Tyrrella.

Grand Prix Włoch w 1978 roku rozpoczęło się pechowo dla Petersona. Podczas treningu rozbił swojego Lotusa 79. Zespół posiadał drugi bolid, jednak był on projektowany dla Andrettiego i wyższy Peterson nie był w stanie komfortowo usadowić się w tym modelu. Inny bolid, jaki posiadał zespół to Lotus 78 czyli model z poprzedniego roku.

Na starcie wyścigu, startowy włączył zielone światło zanim jeszcze wszyscy kierowcy byli gotowi do startu. Kierowcy z czwartego rzędu i dalszych wciąż jeszcze podjeżdżali do swoich stanowisk, kiedy pokazano zielone światło. W efekcie pojazdy znajdujące się dalej wyprzedziły lub zrównały się z pojazdami w przednich rzędach co zaowocowało powstaniem kilku grupek pojazdów jadących bardzo blisko siebie. Pierwsza czwórka - Andretti, Villeneuve, Jabouille i Lauda byli wystarczająco daleko, aby uniknąć niebezpieczeństwa, jednak Peterson ruszający z piątej pozycji miał słaby start i szybko został wyprzedzony przez Alana Jonesa, Jacquesa Laffite i Johna Watsona. Jody Scheckter i Riccardo Patrese startujący odpowiednio z dziesiątej i dwunastej pozycji jechali po prawej stronie poza linią, która oddzielała tor grand prix od starej części Monzy. O ile Scheckter zdołał powrócić na tor przed zbitą grupką kierowców, o tyle Patrese, zajechał drogę Jamesowi Huntowi, który mocno odbił w lewo i zahaczył o bolid Petersona, powodując karambol z udziałem Vittorio Brambilli, Carlosa Reutemanna, Hansa-Joachima Stucka, Patricka Depailler, Didiera Pironiego, Dereka Dely, Claya Regazzoniego i Bretta Lungera. Lotus Petersona mocno uderzył w bandę i stanął w płomieniach, po czym powrócił na środek toru.






Szwedzki kierowca nie mógł się wydostać z płonącego bolidu, ale Hunt, Regazzoni i Depailler wyciągnęli go, zanim doznał poważniejszych poparzeń. Położono Petersona na środku toru. Był w pełni świadomy. Doznał poważnych obrażeń nóg i lekkich poparzeń. Hunt powstrzymywał go od patrzenia na jego nogi, aby oszczędzić mu większego cierpienia. W tym momencie więcej uwagi poświęcano Brambilli, który został uderzony w głowę kołem z jednego z pojazdów i siedział otępiony w swoim bolidzie pochylony nad kierownicą. Wydawało się, że życie Petersona nie było zagrożone. Rannych kierowców przetransportowano do szpitala w Mediolanie i po oczyszczeniu toru wyścig wznowiono. W szpitalu stwierdzono, że Peterson ma siedem złamań w jednej nodze i trzy w drugiej. Po rozmowie z Petersonem chirurdzy podjęli decyzję o operowaniu w celu nastawienia kości. Niestety przez noc szpik kostny Ronniego przeniknął do krwiobiegu poprzez złamania w nogach, tworząc kuleczki tłuszczu w najważniejszych organach wewnętrznych, między innymi w płucach, wątrobie i mózgu. Rano stwierdzono u niego niewydolność nerek i w ciągu kilku godzin zmarł. Był wtedy 11 września 1978 roku.

Życie Petersona mogło zostać ocalone, gdyby otrzymał wcześniej pomoc medyczną. Kierownictwo wyścigu naciskało, aby utworzyć ludzki mur wokół miejsca wypadku i powstrzymać każdego kto chciałby się tam zbliżyć. Nawet profesor Sid Watkins, ówczesny doradca medyczny przy Formule 1 nie został wpuszczony na miejsce zdarzenia. Karetka przyjechała dopiero po 17-18 minutach, zabierając Petersona do szpitala. Kolega zespołowy Petersona, Mario Andretti, zdobył w tym wyścigu mistrzostwo świata. Powiedział później: To było takie niesprawiedliwe, że tragedia była połączona z czymś co powinno być najszczęśliwszym dniem w mojej karierze. Nie potrafiłem się cieszyć, ale wiedziałem, że trofeum zawsze będzie ze mną i że Ronnie cieszyłby się z tego.

Wdowa po Petersonie, Barbro (z domu Edwardsson) nigdy nie pogodziła się ze śmiercią Ronniego i popełniła samobójstwo 19 grudnia 1987 roku.


Patrick Depailler




Patrick André Eugène Joseph Depailler przyszedł na świat 9 sierpnia 1944 roku w Clermon-Ferrand we Francji. Wystartował w dziewięćdziesięciu czterech grand prix, zdobył 139 punktów, dziewiętnaście razy stawał na podium z czego dwa razy jako zwycięzca. Jeździł głównie dla Tyrrella.

Był synem architekta. Sam był wykwalifikowanym dentystą, jednak jego pasją były wyścigi i w tym kierunku się rozwijał. Rozpoczął swoją karierę w 1962 roku i błyskawicznie dostrzegł go Jean-Pierre Beltoise. Niestety jego kariera musiała zostać przerwana przez służbę wojskową. Później Beltoise pomógł Patrickowi otrzymać miejsce w wyścigu o Puchar Prowincji reprezentując Owernię, z której pochodził. Jechał wtedy Lotusem 7. Był w tym wyścigu drugi, a w kilku kolejnych odnosił zwycięstwa. W połowie sezonu zabrakło mu pieniędzy na ściganie się samochodami, więc powrócił do motocykli. W 1966 roku ścigał się w Formule 3, w której wygrał kilka wyścigów. W 1971 roku zdobył mistrzowski tytuł w F3. Sponsorowany przez Elfa i Coombsa zadebiutował w F1 w Tyrrellu w 1971 roku w Grand Prix Francji na Clermont-Ferrand u boku Jackiego Stewarta i Francoisa Ceverta. W 1973 roku jeździł bolidem Tyrrella w Formule 2 i zdobył tytuł mistrzowski. Tego roku miał pojechać w dwóch ostatnich wyścigach w F1, jednak rozbił się na motocyklu i złamał nogę. Z powodu śmierci Ceverta, Patrick został kierowcą Tyrrella na rok 1974. W 1976 roku sześciokołowy Tyrrell był bardzo konkurencyjny i Depailler zakończył sezon na czwartej pozycji, nie wygrywając żadnego wyścigu. Pierwsze zwycięstwo przyszło dopiero w 1978 roku w Monako. Pomimo tego zwycięstwa pod koniec roku Patrick przeniósł się do Ligiera, gdzie jeździł u boku Jacquesa Laffite. Pierwsze wyścigi 1979 roku były pod znakiem dominacji francuskiej pary z ekipy Ligiera. Patrick wygrał wtedy w Hiszpanii. Niestety w połowie sezonu złamał obie nogi w wyniku wypadku na lotni.

Rok 1980 Patrick spędził w ekipie Alfa Romeo. Ich bolid był szybki. Depailler zakwalifikował się na trzeciej pozycji do Grand Prix Stanów Zjednoczonych Zachodnich, ale pojazd nie był wystarczająco niezawodny i Patrick nie ukończył wyścigu.

Depailler zginął podczas testowania swojej Alfy na torze Hockenheim 1 sierpnia 1980 roku. Powodem wypadku była awaria zawieszenia, w wyniku której bolid Patricka uderzył przy dużej prędkości w barierkę na zakręcie Ostkurve. Kierowca doznał poważnych obrażeń głowy po tym, jak jego bolid w wyniku uderzenia przewrócił się na drugą stronę barierki. Alfa ślizgała się przez kilkaset metrów po szczycie barierki.





Bolid Patricka był wyposażony w specjalne wzmacniane hamulce, ponieważ po wypadku na lotni nie odzyskał pełni sił w nogach. Od momentu wypadku do swojej śmierci jeździł cały czas z bólem w nogach.


Gilles Villeneuve




Joseph Gilles Henri Villeneuve urodził się 18 stycznia 1950 roku w St. Jean-sur-Richelieu w prowincji Quebec w Kanadzie. Wystartował w sześćdziesięciu siedmiu grand prix, zdobył 101 punktów, trzynaście razy stawał na podium z czego sześć jako zwycięzca. Występował głównie w Ferrari.

W wieku 15 lat otrzymał od ojca stary samochód wyścigowy o wartości 100 dolarów. Gilles rozebrał ten samochód w celach poznawczych. Początkowo jego kariera jako kierowcy wyścigowego była przerażająca. Rozbił wtedy wiele samochodów, włącznie z tym podarowanym mu przez ojca. Zaczynał od lokalnych wyścigów na ćwierć mili, startując zmodyfikowanym Fordem Mustangiem z 1967 roku. Szybko jednak znudził się taką formą ścigania i wstąpił do Szkoły Ścigania Jima Russella na torze Mont Tremblant. Po uzyskaniu licencji miał bardzo satysfakcjonujący sezon w regionalnych mistrzostwach Formuły Ford. Następne cztery lata spędził w Formule Atlantic, gdzie wygrał wyścig na Gimli Motosport Park w ulewnym deszczu. W 1976 i 1977 roku zdobył mistrzostwo Stanów Zjednoczonych i Kanady w tej serii.

Gilles od początku kariery miał problemy z uzbieraniem pieniędzy na starty. Od samego początku sam finansował swoją pasję. Jednak czerpał wiele z nagród za wyścigi skuterów śnieżnych, w których był bardzo dobry.

Do F1 wstąpił w 1977 roku nie odnosząc początkowo sukcesów. Później jednak zaczął piąć się w górę, by w 1979 roku wygrać trzy wyścigi i zakończyć sezon na drugiej pozycji. Następne sezony nie był jednak tak udane.

8 maja 1982 roku Gilles zginął w wypadku podczas kwalifikacji do Grand Prix Belgii na torze Zolder. Villeneuve pod koniec kwalifikacji jechał na oponach, które były już mocno zużyte. Mimo to chciał za wszelką cenę poprawić czas na swoim ostatnim okrążeniu, co było wynikiem bardzo zaognionej rywalizacji z kolegą zespołowym Didierem Pironim (więcej o tej sytuacji może przeczytać w osobnym artykule Ten co powinien zostać mistrzem świata - Gilles Villeneuve).

Kiedy pozostawało osiem minut do zakończenia sesji kwalifikacyjnej, Villeneuve wyłonił się zza wzniesienia za pierwszą szykaną i dojechał do Jochena Massa jadącego znacznie wolniej przed zakrętem Terlamenbocht. Mass dostrzegł Villeneuva zbliżającego się z dużą prędkością i zjechał na prawą stronę, by umożliwić Gillesowi jazdę główną ścieżką. W tym samym momencie Villeneuve również zjechał na prawo, żeby wyprzedzić wolniejszy bolid. Ferrari Kanadyjczyka uderzyło w tył bolidu Massa i wzniosło się w powietrze przy prędkości ponad 200 km/h. Przeleciało około 100 metrów spadając nosem w dół. Przód bolidu kompletnie się rozpadł, a Villeneuve znajdujący się ciągle w siedzeniu ale już bez kasku został wyrzucony z bolidu i przeleciał około 50 metrów, spadając na ogrodzenie za zakrętem Terlamenbocht.

Kilku kierowców pobiegło na miejsce wypadku. John Watson i Derek Warwick wyciągnęli Villeneuva z ogrodzenia. Jego twarz była niebieska. Pierwszy lekarz dotarł na miejsce po 35 sekundach. Stwierdził, że Kanadyjczyk nie oddycha, mimo że puls był wyczuwalny. Gilles został przetransportowany do szpitala Świętego Rafała, gdzie stwierdzono poważne pęknięcie czaszki. Zgon nastąpił o 21:12 tego samego dnia.


Po śmierci Villeneuve na torze Zolder, w miejscu gdzie zginął utworzono szykanę i nazwano ją jego nazwiskiem. Również tor, na którym rozgrywane jest Grand Prix Kanady nosi nazwę Gillesa Villeneuve'a. Na torze Imola jeden z zakrętów został nazwany nazwiskiem Kanadyjskiego kierowcy, a obok trzeciego pola startowego namalowana jest kanadyjska flaga.

Podczas pogrzebu w Berthierville, Jody Scheckter, dawny kolega zespołowy Gillesa, powiedział: Będzie mi brakowało Gillesa z dwóch powodów. Po pierwsze był najszybszym kierowcą wyścigowym w historii, po drugie był najszczerszym człowiekiem, jakiego znałem. Ale odszedł. Pamięć o tym czego dokonał i co osiągnął zostanie tutaj.


Riccardo Paletti




Urodzony 15 czerwca 1958 roku w Mediolanie. Wystartował w dwóch grand prix (był zgłoszony do ośmiu). Żadnego z nich nie ukończył. Startował w zespole Osella.

W wieku trzynastu lat był mistrzem karate. Następnie trafił do młodzieżowej reprezentacji narciarskiej. Mając 19 lat zadecydował, że będzie ścigał się w wyścigach samochodowych. W 1978 roku wystartował w dziewięciu wyścigach Formuły Super Ford, a w swoim inauguracyjnym wyścigu prowadził przez 18 okrążeń. W generalce zakończył sezon na trzeciej pozycji. W 1979 roku zaliczył sezon w Formule 3, jednak bez sukcesów. Tego samego roku zaliczył jeszcze krótki epizod w Formule 2. W 1981 roku jeździł w zespole Onyx w Formule 2. W wyścigu na torze Thruxton zajął trzecie miejsce. Przez krótki czas dzielił drugie miejsce w generalce ze Stefanem Johanssonem. Ostatecznie ukończył mistrzostwa na dziesiątej pozycji.

Nie osiągając zbyt wiele w niższych klasach wyścigowych, Paletti dołączył w 1982 roku do słabego zespołu Osella. Przyznał, że ściganie się w F1 trochę go przerażało, ale jego sponsor chciał, by Riccardo startował w królowej sportów motorowych, a młody Włoch nie chciał przepuścić takiej okazji. Sponsorem był jego ojciec - Arietto Paletti, bogaty mediolański biznesmen, który dorobił się na branży budowlanej i na imporcie do Włoch sprzętu muzycznego firmy Pioneer. Paletti był o wiele mniej doświadczony od swojego kolegi z zespołu - Jean-Piera Jarier, jednak w jednej w kwestii był od niego lepszy - miał własnego lekarza, który bardzo profesjonalnie przygotowywał Riccardo do wyścigów, monitując jego stan zdrowia. Niestety ten profesjonalizm nie przełożył się na wyniki. Podczas swojego pierwszego grand prix w RPA Jarier zakwalifikował się na ostatniej pozycji do wyścigu. Jednakże Paletti był od niego o ponad dwie sekundy wolniejszy. Paletti zakwalifikował się dopiero w swoim siódmym grand prix w Detroit, lecz nie ukończył wyścigu.

Podczas startu do Grand Prix Kanady, do którego Paletti również się zakwalifikował, kierowcy czekali wyjątkowo długo na zielone światło. Zanim bolidy ruszyły w bolidzie Didiera Pironiego, który startował z pole position, zgasił silnik i Francuz uniósł rękę do góry, aby to zasygnalizować, ale nikt nie pokazał żółtej flagi, aby zatrzymać start. Zapaliły się zielone światła i pojazdy ruszyły, starając się ominąć stojący bolid Pironiego. Raul Boesel dosłownie musnął tył bolidu Ferrari powodując, że jego March wpadł w poślizg i zajechał drogę Eliseo Salazarowi i Jochenowi Massowi. Boesel, Salazar i Mass lekko się zderzyli ze sobą i wyglądało na to, że wszyscy zdołali ominąć bolid Pironiego. Jednakże Paletti nie był w stanie zareagować w porę i wjechał w tył stojącego Ferrari przy prędkości około 180 km/h, wypychając go przed bolid Geoffa Leesa. Nos Oselli był zniszczony.

Na skutek potężnego uderzenia Paletti doznał obrażeń klatki piersiowej oraz złamania nóg i leżał nieprzytomny w swoim bolidzie. Didier Pironi i Sid Watkins (naczelny lekarz FIA) byli na miejscu błyskawicznie, by pomóc Palettiemu. Gdy Watkins wszedł na bolid Oselli, paliwo, które wyciekało ze zbiornika zapaliło się, pochłaniając cały bolid. Minęła chwila, zanim zdołano ugasić potężny pożar. Pironi popędzał porządkowych by utrzymali płomienie z daleka od Palettiego. Gdy ugaszono pożar Paletti miał niewyczuwalny puls. Minęło 25 minut zanim zdołano pociąć bolid i wyciągnąć kierowcę. Niewiele brakowało, a wydobywające się z piły iskry wznieciłyby pożar na nowo. Przetransportowano Riccardo helikopterem do szpitala, gdzie zmarł wkrótce po dotarciu. Co gorsza, całe zdarzenie było obserwowane przez matkę Riccardo - Ginę.


Riccardo nie doznał żadnych poparzeń. Mówiono, że zmarł na skutek zatrucia oparami z gaśnic, których użyto do gaszenia jego Oselli. W połączeniu z obrażeniami klatki piersiowej mógł to być główny powód problemów z oddychaniem Riccardo.

Jako hołd dla tego kierowcy, tor w Varano de' Melegari nazwano jego imieniem i nazwiskiem.


Elio de Angelis




Urodzony 26 marca 1958 roku w Rzymie. Kierowca jeżdżący głównie dla Lotusa. Wystartował w stu ośmiu grand prix, zdobył 122 punkty, dziewięć razy stawał na podium, dwukrotnie zwyciężał. Przyszedł na świat w bogatej rzymskiej rodzinie. Jego ojciec Giulio prowadził firmę budowlaną i ścigał się w wyścigach motorówek. Elio oprócz umiejętności wyścigowych był również dobrym tenisistą, pianistą i narciarzem.

Ścigał się w kartingu w wieku 14 lat. W 1975 roku zajął drugie miejsce w mistrzostwach świata, a rok później zdobył europejski tytuł. W wieku 19 lat zaczął się ścigać w Formule 3. W swoim pierwszym sezonie zdobył tytuł włoskiej Formuły 3. W tym samym sezonie brał też udział w kilku wyścigach Formuły 2 w zespole Giancarlo Minardiego - Scuderia Everest. W 1978 roku ścigał się w F2, jednak w połowie sezonu z powodu niezadowalających wyników wrócił do F3. Wygrał wtedy wyścig w Monako. Otworzyło mu to drogę do testów z zespołem Formuły 1 - Shadow. W F1 zadebiutował w 1979 roku. Zdobył wtedy jednak tylko 3 punkty. Na kolejny sezon przeniósł się do Lotusa. W wieku 21 lat prawie został najmłodszym zwycięzcą w historii, zajmując drugie miejsce Grand Prix Brazylii na Interlagos. Jego pierwsza wygrana przyszła w 1982 roku w Grand Prix Austrii. Kolejny sezon był bardzo rozczarowujący, jako że Lotus zmienił dostawcę silników z Coswortha na Renault, a śmierć Colina Chapmana w grudniu 1982 roku nie sprzyjała odnoszeniu sukcesów. Rok 1984 Elio zakończył na trzeciej pozycji w klasyfikacji z dorobkiem 34 punktów. W 1985 roku w Grand Prix San Marino odniósł swoje drugie zwycięstwo. W 1986 roku przeniósł się do Brabhama, zaliczając najgorszy sezon w swojej karierze, aż do swojej śmierci.

Podczas testów na torze Paul Ricard tylne skrzydło jego BT55 odpadło od bolidu przy dużej prędkości, pozbawiając pojazdu docisku tylnych kół, co spowodowało, że bolid przekoziołkował przez barierki zabezpieczające tor i stanął w płomieniach. Uderzenie nie zabiło, Elio jednak nie był on w stanie bez pomocy wydostać się z bolidu. Sytuacja była tym gorsza, że na torze było zbyt mało porządkowych. Jednakże przy pomocy kierowców, którzy dotarli na miejsce zdarzenia udało się wyciągnąć Elio z wraku. Trzydzieści minut minęło zanim na miejsce dotarł helikopter i zabrał Elio do szpitala w Marsylii, gdzie zmarł on 29 godzin później, 15 maja 1986 roku. Jego rany odniesione w wypadku to tylko złamany obojczyk i lekkie poparzenia na plecach. Jednakże śmierć nastąpiła na skutek zatrucia dymem z płonącego bolidu.



Wypadek ten przyczynił się do zakończenia ery turbo w Formule 1.
Jean Alesi urodzony na Sycylii, chcąc oddać hołd de Angelisowi jeździł z kaskiem, który miał ten sam wzór, co kask Włocha.


Roland Ratzenberger




Urodzony 4 lipca 1960 roku w Salzburgu w Austrii. Wystartował w jednym grand prix, które ukończył na jedenastej pozycji. Jeździł w zespole Simtek.

Zaczynał się ścigać w niemieckiej Formule Ford w 1983 roku, a w 1985 roku wygrał zarówno niemieckie mistrzostwa tej serii, jak i mistrzostwa Europy Środkowej. W 1985 roku w prestiżowym wyścigu Formula Ford Festival na Brands Hatch zajął drugie miejsce. Powrócił w 1986 roku i wygrał ten wyścig. W kolejnym sezonie jeździł w brytyjskiej Formule 3. Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii był znany z podobieństwa swojego nazwiska do maskotki z telewizyjnego show dla dzieci Roland Rat, której podobiznę miał namalowaną na swoim bolidzie. W 1987 roku jeździł w serii WTCC, a w 1988 w BTCC. W 1989 roku w brytyjskiej Formule 3000 zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Wziął również udział w wyścigu w Le Mans, a w latach 1990-1991 startował w japońskiej wersji wyścigów samochodów turystycznych. W latach 1992-1993 jeździł w japońskiej Formule 3000, wygrywając tam dwa wyścigi. W końcu w 1994 roku podpisał kontrakt na pięć wyścigów z ekipą F1 - Simtek. Nie zdołał się zakwalifikować do Grand Prix Brazylii, Grand Prix Pacyfiku na japońskim torze Aida (Okayama) ukończył na jedenastej pozycji, a podczas kwalifikacji do Grand Prix San Marino miał tragiczny wypadek.

Na jednym z okrążeń Roland wypadł z trasy i uszkodził przednie skrzydło. Jednakże nie zjechał do alei serwisowej, chcąc poprawić swój czas i zakwalifikować się do wyścigu. Ogromna prędkość na długiej prostej i duży opór powietrza sprawił, że przednie skrzydło całkowicie oderwało się od bolidu i utknęło pod bolidem Austriaka. Przy prędkości 314 km/h Roland nie był w stanie skierować bolidu na właściwy tor jazdy i wypadł z trasy uderzając w bandę. Zniszczony bolid odbił się od bandy i zatrzymał kilkaset metrów dalej na środku toru z niedającym oznak życia kierowcą. Przyczyną śmierci było pęknięcie podstawy czaszki.






Mimo, że śmierć Ratzenbergera była nieco przyćmiona śmiercią Ayrtona Senny, który zmarł następnego dnia, to miała ona wpływ na podjęte decyzje w kwestii bezpieczeństwa. 1 maja 1994 roku podjęto decyzję o reformie Związku Kierowców Grand Prix z Senną, Bergerem i Schumacherem jako nowymi zarządzającymi. Związek mocno naciskał w kwestii poprawy bezpieczeństwa zarówno w bolidach, jak i na torach. W 2001 roku FIA wprowadziła obowiązek stosowania systemu HANS, mającemu zapobiegać skutkom kraks podobnych do wypadku Ratzenbergera.

Kiedy sprawdzano wrak bolidu Senny znaleziono tam zwiniętą austriacką flagę, którą Senna miał zamiar wznieść po wygraniu wyścigu, aby oddać hołd zmarłemu kierowcy.

Prezydent FIA Max Mosley tłumaczył dziesięć lat później, dlaczego poszedł na pogrzeb Ratzenbergera, a nie było go na pogrzebie Senny: Roland został zapomniany. Więc poszedłem na jego pogrzeb, ponieważ wszyscy poszli na pogrzeb Senny. Uważałem, że to ważne żeby ktoś przyszedł również na jego pogrzeb.


Ayrton Senna




Ayrton Senna da Silva urodził się 21 marca 1960 roku w Sao Paulo. Wystartował w stu sześćdziesięciu jeden grand prix, zdobył 610 punktów, osiemdziesiąt razy stawał na podium z czego czterdzieści jeden razy na najwyższym jego stopniu. Sześćdziesiąt pięć razy zdobył pole position. Jeździł dla takich zespołów jak Toleman, Lotus, McLaren i Williams. Najbardziej utytułowany wśród tragicznie zmarłych kierowców Formuły 1 (zobacz również historię kierowcy: Były mistrz świata - Ayrton Senna).

Podczas trzeciego wyścigu sezonu, Senna, który nie ukończył dwóch poprzednich grand prix, zapewniał, że przyjechał na tor Imola po zwycięstwo. W kwalifikacjach zdobył pole position, jednak był zasmucony wypadkiem Rubensa Barrichello podczas piątkowego treningu oraz śmiercią Ratzenbergera. Senna i inni kierowcy zgodzili się na start w wyścigu, jednak poprzedzony on był wypadkiem na polach startowych, kiedy J.J. Lehto nie ruszył z miejsca i Pedro Lamy wjechał w jego bolid z pełną prędkością. Koło odpadło z jednego z bolidów i wylądowało na trybunie, gdzie raniło ośmiu kibiców i oficera policji. Przez kolejne trzy okrążenia stawka podążała za samochodem bezpieczeństwa, którym był Opel Vectra. Jednak jego niska prędkość była później kwestionowana, jako że jadące za nim bolidy, ze względu na niską prędkość traciły ciśnienie w oponach. Senna podjechał wtedy do Vectry i gestykulując zachęcał jej kierowcę do zwiększenia prędkości.

Po restarcie wyścigu Senna od razu narzucił wysokie tempo, uzyskując na trzecim okrążeniu najlepszy czas. Na czwartym okrążeniu jego bolid opuścił tor na łagodnym zakręcie Tamburello i uderzył w bandę przy prędkości 217 km/h. Po wypadku w kokpicie Senny nie było widać żadnego ruchu. Sid Watkins wyciągnął kierowcę z bolidu i razem z innymi lekarzami udzielał mu pierwszej pomocy obok jego pojazdu. Następnie Ayrton został przetransportowany helikopterem do szpitala w Bolonii. Najprawdopodobniej przyczyną śmierci było uderzenie w kask kołem oderwanym z bolidu. Koło trafiło w prawą przednią część kasku Brazylijczyka, a siła uderzenia odbiła gwałtownie jego kask i spowodowała uderzenie w oparcie na głowę. W efekcie Ayrton doznał poważnych złamań czaszki. Ponadto fragment zawieszenia przymocowany do koła częściowo dostał się do kasku, powodując rozcięcie czoła Senny. Mały odłamek przedostał się także przez wizjer kasku tuż nad prawym okiem.



Filmik ukazujący moment wypadku: http://www.metacafe.com/watch/149572/crash_ayrton_senna/

Około 10 minut po wypadku Senny, dezinformacja w boksach sprawiła, że kierowca Larrousse - Eric Comas wyjechał na tor i chciał dołączyć do wyścigu, nie wiedząc, że pokazano czerwoną flagę. Porządkowi obecni na miejscu wypadku Senny dostrzegli zbliżający się z duża prędkością bolid i zaczęli gwałtownie machać czerwonymi flagami. Zapobiegło to przed zderzeniem bolidu Larrousse ze stojącym na środku toru helikopterem. Incydent ten został tak opisany przez komentatora Eurosportu, Johna Watsona: To najbardziej absurdalny incydent, jaki kiedykolwiek zobaczyłem. Poniższe wideo przedstawia próby udzielenia pierwszej pomocy Sennie i incydent z Larrousse.


Powodem tego tragicznego wypadku była awaria kolumny kierownicy. Wiele spraw założono w sądzie zaraz po wypadku. Toczyły się one latami. Przeprowadzano śledztwo mające na celu wyjaśnić, czy Frank Williams jest odpowiedzialny za nieumyślne spowodowanie śmierci. Sprawa zakończyła się dopiero 13 kwietnia 2007 roku. W werdykcie numer 15050 orzeczono co następuje: Ustalono, że wypadek został spowodowany awarią kolumny kierowniczej. Awaria ta była efektem źle zaprojektowanych i źle skonstruowanych modyfikacji. Odpowiedzialność za to spada na Patricka Heada, winnego pominiętej kontroli (bolidu - przyp. autor). Mimo że Head został uznany winnym, nie aresztowano go, ponieważ we Włoszech zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci ulega przedawnieniu po siedmiu latach i sześciu miesiącach, a końcowy werdykt został ogłoszony trzynaście lat po wypadku.

Śmierć Senny była dla wielu Brazylijczyków narodową tragedią, a brazylijski rząd ogłosił trzydniową żałobę. Około trzy miliony ludzi pojawiło się na ulicach Sao Paulo, aby oddać hołd Ayrtonowi. Wśród żałobników niosących trumnę byli Alain Prost, Damon Hill i Emerson Fittipaldi. Rodzina Senny nie pozwoliła uczestniczyć w pogrzebie Berniemu Ecclestone'owi.

Senna został pochowany na cmentarzu Morumbi w swoim rodzinnym Sao Paulo. Napis na jego nagrobku brzmi: Nic nie może oddzielić mnie od miłości Boga.

Profesor Sid Watkins przeprowadził na miejscu tracheotomię Ayrtona Senny. Mówił później: Wyglądał na pogodnego. Podniosłem jego powieki i widząc po jego źrenicach było oczywiste, że ma rozległy uraz mózgu. Podnieśliśmy go z kokpitu i położyliśmy na ziemi. Kiedy to zrobiliśmy on westchnął i mimo, że jestem totalnym agnostykiem, czułem, że jego dusza właśnie odeszła.


Zobacz także:



Źródło: grandprix.com, indymotorspeedway.com, asag.sk, wikipedia.org

KOMENTARZE

31
NEO86
10.03.2011 02:36
Przeczytałem wszystkie części. Wyrazy uznania dla autora. Chętnie zobaczyłbym jeszcze taki artykuł o dziwnych zdarzeniach w F1 np. Heidfeld na Interlagos 2002
kamyyly
25.02.2011 06:56
damian27 Na pogrzeb Ratzenbergera poszedł Max Mosley. Coś ci się pomyliło, lepiej czytaj dokładnie
sebas
18.02.2011 07:28
Rocketman> Ja miałem jeszcze to szczęście, że mieszkałem w Kielcach, więc do toru wyścigowego miałem rzut beretem. Raz lub dwa razy do roku odbywały się tam wyścigi samochodowe oraz motocyklowe w randze Mistrzostw Polski, na które waliły tabuny ludzi. Podrasowane Maluchy, Polonezy, Skody, Trabanty i Fiaty 125p - ISTNY CZAD!!! :-) Czasem zdarzały się też jakieś zachodnie rodzynki. Niby w latach 90-tych sport wyścigowy miał się o wiele lepiej, ale jakoś ludzi było chyba mniej. Tak jak napisałes, dziś jest więcej "ułatwaiaczy". Wszystko można obejrzeć w TV lub w necie :-( Ostatnio ten nasz tor trochę podupadł. Poza małymi kameralnymi imperzami typu "Track Day" nic się nie dzieje ( a i jeszcze giełda co niedzielę :-) ).
Rocketman
17.02.2011 09:44
@sebas - ja miałem tak samo :) Po co ci te stare gazety, wyrzucić, ale nie. Trzymam wszystko, od gazet z zapowiedzią nowych sezonów F1 po informatory legendarnych Rajdów Polski z udziałem ówczesnych gwiazd europejskiego i światowego czempionatu. Dziś to się wspomina z łezką w oku, ale wtedy motorsport robił niesamowite wrażenie. Jakiekolwiek imprezy motoryzacyjne to było święto i tym się żyło, a trudno było się dostać na coś takiego, bo nie było samochodów tyle co dziś, internetu i wielu innych ułatwiaczy, ale jakoś się żyło i ludzie sobie radzili, mimo że dziś nie mogę sobie wyobrazić funkcjonowania w tamtych czasach :)
sebas
17.02.2011 08:51
Rocketman> Takie gazety to dzisiaj skarb :-) Mam jeszcze trochę egzemplarzy polskiego Auto Motor Sport z 1991, po tym jak zniknął Motor w starym wydaniu. Nowy mi się już nie podobał, nie miał klimatu. Nie raz mama mi mówiła, żebym wywalił wreszcie te "stare papiery". I właśnie w ten sposób nauczyłem się sprzątać swój pokój. Bałem się, że jeżeli mama tam wejdzie, to rzeczywiście wszystkie wyrzuci podczas sprzątania domu :-).
Rocketman
17.02.2011 07:25
@sebas - oprócz wspomnianego Motoru, już w latach 90. były Auto Sukces i Auto-International. Ten ostatni szczególnie był popularny, ponieważ była to nowoczesna i "zachodnia" gazeta, która poświęcała wiele stron sportom motorowym, także F1. Do dzisiaj posiadam wszystkie numery :)
sebas
17.02.2011 05:53
MaxKapsel> Laudę jeszcze pamiętam jak przez mgłę z tamtych lat :-), ale Villeneuve'a i Petersena juz niestety nie. Za młody jestem:-)) Ale racja to były czasy Prosta, Senny, Mansella czy Patrese. To już był schyłek ówczsnej epoki. Mimo wszystko mile wspominam tamten okres mojego dziciństwa. To już był czas, kiedy zawzięcie dyskutowaliśmy o F1 na podwórku:-) PS. Był jeszcze przecież "Motor"! Jedynie chyba tam mogliśmy przeczytać o zachodniej motoryzacji i sporcie motorowym razem z fragmentami powieści o F1 "Jedynym wyjściem jest śmierć" A. McLeana:-). Mam całkiem pokaźną kolekcję tego tygodnika z tamtych lat :-))
MaxKapsel
17.02.2011 11:29
sebas> Nie przesadzam - sam napisałeś, że pod koniec lat 80-tych TVP 2 "transmitowała", ok, ale to już były czasy Senny i Prosta, a ja pisałem o kibicowaniu Laudzie, Petersonowi i Villeneuve'owi, niemal dekadę wcześniej! - w czasach ich występów to w TVP2 można było sobie w ramach sportu obejrzeć red. Hopfera w "Studio 2" razem ze Sznukiem, Mikołajczykiem i Bożeną Walter... czasami zresztą może i faktycznie w owym "Studio 2" puszczali jakieś fragmenty o F1 w ramach ciekawostki, tego już nie pomnę, pamięć już nie ta...;) W każdym razie o regularne wieści nt. F1 było wtedy dość ciężko, a o "wizji" czy "transmisji" to mogłeś najczęściej tylko pomarzyć... chyba, że właśnie była jakaś masakra, no to wtedy był "nius"...
sebas
16.02.2011 06:25
MaxKapsel> Oj przepraszam bardzo!!! Ale chyba trochę przesadzasz. Pod koniec lat 80-tych, 2 program TVP przeprowadzał transmisję z każdego wyścigu. Co prawda nie w całości, ale bardzo obszerne fragmenty. Dopiero w latach 90-tych byliśmy skazani na kablówke lub TVsat. Eurosport- do pewnego momentu i RTL. A po polsku transmitowała taka stacja jak Polonia1.
Karol26
16.02.2011 04:34
Bardzo dobry artykuł widać dużo pracy :) Nie wolno zapominać o tych ludziach którzy za ten sport oddali życie...
damian27
16.02.2011 04:28
@dziadekm1 ja naliczyłem 47, ale nie tutaj, a na innej liście @Nirnroot gdzieś czytałem, że Bernie pojechał nie na pogrzeb Senny, a na pogrzeb Roland. Trochę się zdziwiłem czytając co tutaj autor napisał. @dziadekm1 na tamtej liście jest Sommer, który zginął w wyścigu F2, a nie F1
MaxKapsel
16.02.2011 10:21
Artykuły skłoniły mnie do dawno zakopanych wspomnień. Muszę przyznać, że moje początki zainteresowania F1 nie były zbyt optymistyczne - na początku miałem 3 idoli, których dokonania śledziłem. Dwóch z nich jest opisanych w tym artykule: Peterson i Villeneuve. Trzeci też miał bardzo ciężki wypadek, ledwo uszedł z życiem, ale wrócił i zdobył potem jeszcze 2 krotnie WDC. Niestety, na starość zdziadział i kompletnie zgłupiał, a co gorsza teraz media często go cytują, zamiast gdzieś go zamknąć i karmić mleczną zupką... Moi późniejsi idole mieli już więcej szczęścia, Prost i Mansell żyją, mają się dobrze (chyba) i raczej nie zdarza im się walnąć takich głupot jak Laudzie...;) Start na Monzie 78' pokazała nawet wtedy TV 1, oczywiście nie na żywo, tylko wieczorem w Dzienniku Telewizyjnym (tak się wtedy nazywały obecne "Wiadomości";)), ale nie chodziło im o tragiczne wydarzenie sportowe, tylko o pokazanie jak kosztownie i niebezpiecznie bawią się "zgnili kapitalistyczni playboye" (faktycznie wyglądało to koszmarnie, blachy i koła latały wszędzie...) - takie było wtedy podejście jedynej słusznej władzy do wyścigów, a w szczególności do F1 (może ta nienawiść wynikała z faktu, że młody Jaroszewicz się do F1 nie dostał?) - "normalny" wyścig absolutnie nie był nigdzie pokazywany (nie było za co krytykować imperialistów, jeśli nikt nie zginął), co najwyżej czytało się o nim w Przeglądzie Sportowym. Tak się kibicowało wtedy... A teraz to macie dobrze, jest RTL czy inne Eurosporty, jest Internet z sopcastem i F1WM, wreszcie jest Borowczyk z Zientarskim...;)
sebas
16.02.2011 07:36
Dopiero po '''czarnym weekendzie" '94 coś zaczęło się dziać w kwestii bezpieczeństwa. Dopiero wtedy, gdy kierowcy sami postanowili zadbać o swoje życie i wymusili istotne zmiany. Był jeszcze wypadek Wendlingera w Monaco i Hakkinena w Australii w1995r. 1996 to już lepsze konstrukcje bolidów z wysokimi bokami chroniącymi głowę kierowcy. Dziś wyścigi są względnie bezpieczne, ale nie wolno z tego powodu stracić czujności. Należy wciąż udoskonalać bolidy i inne auta wyścigowe, rajdowe, a także tory pod względem bezpieczenstwa.
chris99
15.02.2011 11:43
Śmierć Senny widziałem na żywo podczas transmisji w tv (chyba na RTL)...pamiętam ten dzień..smutek... Dobrze chociaż że po tak wielu wypadkach mocno poprawiono bezpieczeństwo. Co do przyczyn wypadku Senny polecam program z National Geographic, który puszczany był już wiele lat temu: http://www.youtube.com/watch?v=P7pNlblWhOw Bezpieczeństwo kierowców jest najważniejsze.
Damian375
15.02.2011 11:11
Można powiedzieć, że wstrząsnęły mną te artykuły. Faktycznie wtedy F1 była bardzo niebezpieczna, jednak teraz też nie jest w 100 % bezpieczna i chyba pozostało się modlić, żeby nic takiego się nie stało... Wstrząsające artykuły, ale jak potrzebne... Gratulacje dla autora, za trud, za pracę, za chęci - bo efekt jest piorunujący.
christoff.w
15.02.2011 11:10
Najlepsze to zero zabezpieczen dla widowni(lata 60te) no i biegajacy ludzie po torze z machajacym flaga w szachownice na sam koniec doslownie 2-3 metry od pedzacego 200-250km/h "bolidu"! MAsakra.Gdzie wyobraznia itd?
sebas
15.02.2011 10:03
Z perspektywy czasu, te wyścigi to była istna rzeźnia. Jak można było rozgrywać coś takiego. David Purley samotnie ratujacy Rogera Williamsona (cz.3) lub smierć porządkowego i Toma Prycea. Coś strasznego. Życie ludzkie nie miało chyba żadnej wartości.
bugenhagen
15.02.2011 09:15
@Iwan Jeżeli chodziło o Cortnera i Hockinga to nie wystartowali oni nigdy w żadnym grand prix F1 zaliczanym do mistrzostw świata. Jeżeli chodzi o McGuire'a to miałem z nim problem, ale ostatecznie uznałem, że nie umieszczę jego przypadku w artykule, ponieważ jak pisałem wcześniej w komentarzach pod pierwszą częścią, brałem pod uwagę tylko kierowców, którzy zaliczyli udział w chociaż jednym grand prix F1 zaliczanym do klasyfikacji mistrzostw świata, a McGuire co prawda był zgłoszony do dwóch grand prix, jednak raz nie został dopuszczony do startu, a za drugim razem nie przedkwalifikował się i w efekcie nie wziął udziału w wyścigu.
dziadekm1
15.02.2011 08:39
Pełna lista ofiar F1: http://www.f1heroes.net/ciekawostki/24-lista-ofiar-formuly-1.html
Robin Hood
15.02.2011 07:52
Pamiętam informacje o tragicznym wypadku Senny. Wtedy sporadycznie interesowałem się F1. Kto wtedy,by pomyślał,że będziemy mieć w tym emocjonującym,lecz bardzo niebezpiecznym sporcie rodaka - Robusia. I też nam serce drżało,gdy miał wypadki. I teraz myślimy kiedy wróci.Najważniejsze,że żyje i udają się operacje. Pamiętajmy zatem o tych ludziach,którzy oddali życie za swoją pasję. Bardzo ciekawe artykuły.Bardzo.
Iwan
15.02.2011 07:49
Brawo dla autora za pracę i czas włożony w ten artykuł, kawał dobrej roboty, duża porcja informacji odnośnie kierowców i wypadków szczególnie tych które wydarzyły się gdy F1 dopiero się rozwijała, właśnie dzięki takim artykułom pamięć o kierowcach którzy zginęli na torze nie zaginie. EDIT: Mam pytanie, czemu wśród osób które zginęły w F1 można usłyszeć o takich osobach jak: Bob Cortner, Gary Hocking czy Brian McGuire a nie ma o nich żadnej wzmianki w artykule?
dziadekm1
15.02.2011 06:53
Nie wiem czy dobrze wszystko policzyłem ale zrobiłem takie małe podsumowanie Łącznie na torach zginęło 40 kierowców. Klasyfikacja torów pod względem liczby wypadków śmiertelnych: Indianapolis - 6 Nordschleife - 4 Modena - 3 Monza - 3 Silverstone - 2 Spa-Francorchamps - 2 Zandvoort - 2 Imola - 2 Kyalami - 2 Watkins Glen - 2 Ain-Diab - 1 Meksyk - 1 Rouen-les-Essarts - 1 Brands Hatch - 1 Nürburgring - 1 Österreichring Graz - 1 Reims - 1 Monte Carlo - 1 Hockenheim - 1 Zolder - 1 tor Gilles Villeneuve - 1 Paul Ricard - 1
Staax
15.02.2011 05:50
Widać że w czasach nam bliższych jeśli chodzi o formułe 1 (Ayrton Senna i inni), wypadki nie kończyły się takimi tragicznymi uszkodzeniami bolidów, czyli już wtedy usprawniono mocno bolidy jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Niestety niektórzy nie mieli tyle szczęścia i, w czasem niegroźnie wyglądających wypadkach, tracili życie...
tomekoki
15.02.2011 05:45
W każdej części widzimy wypadki których można było uniknąć, pokazuje że śmierć przez długie lata była nieodłączną częścią F1.Mimo tego tak bardzo nie pasuje do tego sportu,do żadnego, kłóci się z nim w każdym calu.Przykro się czyta i ogląda, to nie ujmuje rzecz jasna wartości tego materiału, dobrze jest poznać historię wyścigów nawet tą ukazującą to tragiczne żniwo jakie przez lata się uzbierało.Może budujące jest to że na przestrzeni lat i dopiero dzięki tym ofiarom wiele zrobiono dla poprawy bezpieczeństwa wszystkich uczestników, zarówno kierowców, widzów i personelu.Mam nadzieję, że nie trzeba będzie nigdy dopisywać "ciągu dalszego" do tej listy, a ostatnie "spokojne lata" nie uśpią czujności i rozsądnych inicjatyw w zakresie poprawy bezpieczeństwa.Czy FIA należycie dba o pamięć tych ludzi i tamtych wypadków? Nigdy wcześniej nie interesowałem się tym.
General
15.02.2011 05:40
Przeczytalem wszystkie cztery czesci, dobra lektura. Ogolnie to wiekszosc tych smierci (blisko 50 proc., jak nie wiecej) miala swoje tragiczne konsekwencje przez plonace bolidy, jeszcze dorzucilbym do tego we wczesniejszej fazie slabe ogumienie. Nie ulega watpliwosci, ze pod tym wzgledem technologia poszla do przodu - wytrzymale opony plus odpowienie systemy antypozarowe w bolidach, gdzie nawet jak jakis sie zajmie to nie ma ryzyka, ze od razu po 5-10 sek. zacznie sie caly palic.
PaczkaF1
15.02.2011 05:37
Pietrow by się w tatmytych czasach nie dostał do F1...
Banditto
15.02.2011 04:46
Proponuję jako kolejny artykuł o tym ile żyć zostało uratowanych dzięki tym wypadkom... Sądzę, że jeśli Pietrow ścigałby się w tamtych czasach to teraz pewnie wąchałby kwiatki od spodu.
alienjam
15.02.2011 04:21
Super seria artykułów, wielkie dzięki za nią. Przydałoby się jeszcze tylko podsumowanie, ile łącznie było ofiar w historii F1 (zarówno kierowców jak i kibiców, porządkowych) oraz klasyfikację torów pod tym względem. Oczywiście nie to, że się czepiam ;) I tak jest bardzo dobrze i rzetelnie przygotowane ;)
Amalio
15.02.2011 04:03
Nie ma co - świetna choć czasem smutna i przerażająca seria artykułów. Mimo, że śmierć wielu z tych kierowców była spowodowana różnego rodzaju zaniedbaniami, to mimo wszystko uważam, że ich śmierć była niejako potrzebna i nie poszła na marne, bo dzięki temu ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo byli stale skłaniani do myślenia jak zaradzić kolejnym wypadkom. Pomyślcie tylko jak niebezpieczny byłby motorsport gdyby nie było bezpieczeństwa na tak wysokim poziomie...bo nikt by na pewne rzeczy nie wpadł! No bo jak gdyby coś się nie zdarzyło - ludzie by nie mieli pojęcia, że takie coś może się stać. Albo zwlekano by z wprowadzaniem kolejnych obmyślonych ulepszeń nie widząc powodu ich prowadzania. Musimy żyć dalej mimo, że czasem jest to trudne i wyciągać tylko pozytywne aspekty tych zdarzeń. Na razie technologia triumfuje, bo od szesnastu lat żaden kierowca F1 nie zginął,a wystarczy przypomnieć sobie inne ciężkie wypadki ostatnich lat i uświadomić sobie, że dzięki śmierci tych wszystkich kierowców inni mogą dziś żyć (np Kubica po Montrealu).
MairJ23
15.02.2011 03:50
teraz wiam czemy Bruno ma taki slaby start w F1. Bo Bernie mu nie pomoze, ale jak widac mu chyba zbytnio tez nie przeszkadza. (just a thought)
Nirnroot
15.02.2011 03:08
Ktoś wie czemu rodzina Senny nie zgodziła się na obecność Berniego?