Wolff: Czarno-białe flagi doprowadzą do wzrostu liczby kolizji

"Kierowcy, którzy walczą o tytuł są ostrożniejsi. Właśnie to uratowało Charlesa [na Monzy]".
11.09.1913:12
Nataniel Piórkowski
1235wyświetlenia
Embed from Getty Images

Szef działu sportów motorowych Mercedesa - Toto Wolff, uważa, że ostrzeganie kierowców przed agresywną jazda czarno-białymi flagami doprowadzi tylko do wzrostu liczby incydentów w trakcie wyścigów.

Decyzję w sprawie powrotu do wykorzystywania czarno-białych flag podjął przed Grand Prix Belgii dyrektor wyścigów F1 z ramienia FIA - Michael Masi. Do tej pory zostały one pokazane dwukrotnie: na Spa ujrzał je Daniił Kwiat, a na Monzy Charles Leclerc, który toczył zacięty pojedynek o prowadzenie z Lewisem Hamiltonem.

Będzie tylko więcej kontaktów pomiędzy bolidami. To stanie się powszechną praktyką. Moje zdanie jest takie, że w końcu skończy się to kolizją, po której postawimy krok wstecz. Do tego czasu będzie pozwalać na ostrzejsze ściganie - komentował Wolff.

Myślę, że generalnie kierowcy zawsze będą mieli instynkt samozachowawczy i nie będą próbować wyeliminować się z wyścigu. W ostatnich latach obserwujemy jednak, że młodzi zawodnicy awansujący do F1 są nieco bardziej agresywni. Gdy żaden z nich nie ustąpi w walce, mogą skończyć ją na ścianie.

Kierowcy, którzy walczą o tytuł są ostrożniejsi. Właśnie to uratowało Charlesa. Lewis wiedział co robi. Nie chciał uszkodzić bolidu, stracić elementów karoserii. Równie dobrze mógł jednak postanowić, że nie ustąpi. Wtedy z wyścigu odpadłyby oba bolidy.

W końcu do tego dojdzie. Jeszcze nie było takiej sytuacji, ale jestem bardzo ciekawy tego, co wydarzyłoby się, gdyby Lewis stracił przednie skrzydło lub oba bolidy - zastanawiał się Austriak.