Leclerc wyjaśnia komunikat o nieregularnej pracy silnika

W rzeczywistości kierowca Ferrari miał ujrzeć kota przebiegającego przez tor.
29.04.2319:19
Maciej Wróbel
1212wyświetlenia
Embed from Getty Images

Charles Leclerc wyjaśnił, że komunikat, jaki przekazywał zespołowi podczas dzisiejszego sprintu dotyczył nie przerw w pracy silnika (cut), lecz przebiegającego przez środek toru kota (cat).

Podczas neutralizacji spowodowanej wypadkiem Yukiego Tsunody i leżącymi na torze odłamkami Charles Leclerc przekazał zespołowi wiadomość, która odebrana została jako zgłoszenie problemów z pracą silnika. Ostatecznie Monakijczyk zdołał bez większych problemów dojechać do mety sprintu w Baku na drugiej pozycji, przegrywając jedynie z Sergio Perezem.

Zapytany po zakończeniu zmagań o wspomniany komunikat, Leclerc odparł, iż nie odnosił się on do pracy jednostki napędowej, a zgłaszał zespołowi obecność kota na torze. To zupełnie nie tak. Powiedziałem "kot", to coś zupełnie innego - powiedział kierowca Ferrari.

Na środku toru znajdował się kot, a samochód bezpieczeństwa musiał wyhamować. Prawdopodobnie byłem jedynym, który to zauważył. To było w pierwszym zakręcie. To nie było nic wielkiego, ale i tak uznałem, że muszę to przekazać!.

Zdaniem Leclerca, Ferrari wykonało krok do przodu pod kątem osiągów względem rundy w Australii, co zaowocowało również przełomem w ustawieniach samochodu. Wicemistrz świata zastrzegł jednocześnie, że jego zespół wciąż musi znaleźć coś w wyścigach, by móc w nich nawiązać tempem do tego prezentowanego w kwalifikacjach.

Nie wydaje mi się, by była to jakaś szczególna walka, ale dałem z siebie wszystko - stwierdził Leclerc, odnosząc się do utraty prowadzenia w sprincie na rzecz Pereza. Ciągle brakuje nam trochę tempa w wyścigu i to właśnie na tym koncentrujemy się w tej chwili. Tak zresztą jest już od jakiegoś czasu.

Pracujemy więc nad tym i próbujemy znaleźć coś na wyścigi. W kwalifikacjach wydaje się, że jest OK. Wierzę, że wykonaliśmy krok naprzód. Jeśli spojrzysz na Australię i Baku, to widać, że tutaj jesteśmy lepsi. Ciągle nie jest to poziom Red Bulla, więc mamy mnóstwo pracy do zrobienia, ale i tak jestem bardziej zadowolony z samochodu.

Gdy tylko w grę zaczęła wchodzić degradacja, Checo nam zaczął odjeżdżać. Wtedy też do walki włączył się Max. Od tego momentu byliśmy w nieco gorszej pozycji - dodał Leclerc.