Perez ma nadzieję, że Wehrlein nie doznał żadnej poważnejszej kontuzji

Większość kierowców rozumie decyzję Niemca o rezygnacji ze startów do czasu wyleczenia urazu.
06.04.1711:58
Nataniel Piórkowski
978wyświetlenia


Sergio Perez ma nadzieję, że Pascal Wehrlein nie doznał poważniejszego urazu, ale podkreśla, że gdyby sam znalazł się w podobnej sytuacji, byłby zdeterminowany, by jak najszybciej powrócić do ścigania.

Wehrlein podjął decyzję o wycofaniu się z udziału w Grand Prix Australii po piątkowej odprawie technicznej. Ponieważ Niemiec w dalszym ciągu odczuwa skutki kontuzji pleców, jakiej doznał w styczniu w trakcie Race of Champions, także w trakcie Grand Prix Chin jego miejsce za sterami Saubera C36 zajmie trzeci kierowca Ferrari - Antonio Giovinazzi.

Mam wielką nadzieję, że Pascalowi nie przydarzyło się nic poważniejszego - powiedział Perez zapytany o swoje przemyślenia na temat sytuacji, w jakiej znalazł się Wehrlein.

Gdybym sam znalazł się w podobnym położeniu, a pamiętam, że byłem w nim po kraksie w Monako w 2011 roku, to jako kierowca wyścigowy nie interesuje cię, czy jesteś w 100 procentach w stanie pojechać wyścig. Byłbym w bolidzie, bo to najlepszy sposób na powrót do pełni sił, do dobrej formy fizycznej. Każdy zawodnik, każda osoba jest inna, tak więc szanuję jego decyzję. Mam tylko nadzieję, że nie przydarzyło mu się nic poważniejszego i wkrótce ponownie zobaczymy go na torze. Osobiście jednak ścigałbym się nawet nie będąc w pełnej formie - przekonywał reprezentant Force India.

Z kolei Romain Grosjean z Hassa komentował: Każdy kierowca włożył wiele wysiłku w zimowe treningi. Gdybym przyleciał tu w takiej kondycji, w jakiej znajdowałem się rok temu i wskoczył do nowego samochodu, miałbym lekkie problemy. Oczywiście Pascal mógł nikomu nic nie mówić, wystartować w wyścigu i z jakiegoś powodu się wycofać, ale był dość odważny, mówiąc iż nie podejmie ryzyka, które mogłoby narazić na zagrożenie zarówno jego samego jak i innych.

Zespołowy partner Niemca - Marcus Ericsson przyznał, że był lekko zaskoczony zmianą planów, jaka dokonała się w trakcie Grand Prix Australii, bo myślał, że po piątkowych treningach Wehrlein znajdował się w dobrej formie. Zaznaczył jednak, że tylko wychowanek Mercedesa może oceniać swoje przygotowanie do ścigania. Koniec końców jest jedyną osobą, która siedzi w bolidzie i czuje, co mówi jego ciało. Każdy może dniami i nocami spekulować, co powinien, albo czego nie powinien zrobić, ale tylko Pascal czuje, czy coś jest dla niego dobre, czy nie - wyjaśniał Szwed.

KOMENTARZE

5
---
06.04.2017 05:27
@bartoszcze Nie no, przecież to element misternego planu, aby nikt broń Boże nie zauważył, że to ich sprawka. Przecież gdyby tak było, Ferrari poniosłaby śmiertelne straty pieniężne i wizerunkowe.
bartoszcze
06.04.2017 02:42
Zdaniem niektórych Ferrari wpadło na pomysł wsadzenia Giovinazziego do kokpitu dopiero po drugim treningu :D
---
06.04.2017 01:18
@ICEman Ale Wehrlein nie reprezentuje interesy Ferrari, on ma kontrakt i on ma pierwszeństwo, więc jeśli się dobrze czuje to interesy Saubera i Ferrari nie mają tu nic do rzeczy. Jakby Monisha próbowała go odstawić na jeden czy dwa wyścigi to on mógłby im przecież zrobić to samo co van der Garde dwa lata temu.
rno2
06.04.2017 10:52
@ICEman Poprosimy dowody. Inaczej ja mogę stwierdzić, że jest to spisek mieszkańców Jowisza.
ICEman
06.04.2017 10:38
Naiwne dzidzusie, tu chodzi o biznes, Wehrlein reprezntuje interesy Mercedesa, Sauber zaś jezdzi na silnikach Ferrari i to Giovanazi jest tu promowany.