Steiner: Bycie sztucznym w serialu dokumentalnym mija się z celem
Szef Haasa podkreśla, że w "Jeździe o życie" nie chciał ukrywać swych emocji.
13.03.1912:47
2051wyświetlenia
Embed from Getty Images
Szef Haasa - Guenther Steiner przekonuje, że nie zamierzał ukrywać swojej prawdziwej twarzy w serialu "Jazda o życie", opowiadającym o ostatnim sezonie Formuły 1.
Sceny przedstawiające zdenerwowanego Steinera na stanowisku w alei serwisowej, jego komunikaty radiowe czy rozmowę telefoniczną z właścicielem Haasa po fatalnym GP Australii, szybko okazały jednymi z perełek najnowszego dokumentu wyprodukowanego przez platformę Netflix.
Chociaż Steiner zażartował, że polecił swojej córce aby nie oglądała serialu ze względu na to, iż sam używa w nim niecenzuralnych słów, to jednak podkreślił, iż fani oczekują poznania autentycznej F1.
Daniel Ricciardo, który pozwolił ekipie Netflixa na nagrania w rodzinnym domu w Perth oraz apartamencie w Monaco, wyraził pozytywną opinię na temat osób tworzących "Jazdę o życie".
Pytany o sam tytuł, który spotkał się z mieszanymi opiniami ze względu na podkreślenie niebezpiecznej strony sportu, Ricciardo odparł:
Szef Haasa - Guenther Steiner przekonuje, że nie zamierzał ukrywać swojej prawdziwej twarzy w serialu "Jazda o życie", opowiadającym o ostatnim sezonie Formuły 1.
Sceny przedstawiające zdenerwowanego Steinera na stanowisku w alei serwisowej, jego komunikaty radiowe czy rozmowę telefoniczną z właścicielem Haasa po fatalnym GP Australii, szybko okazały jednymi z perełek najnowszego dokumentu wyprodukowanego przez platformę Netflix.
Chociaż Steiner zażartował, że polecił swojej córce aby nie oglądała serialu ze względu na to, iż sam używa w nim niecenzuralnych słów, to jednak podkreślił, iż fani oczekują poznania autentycznej F1.
Nie miałem z tym problemu. W takich sytuacjach trzeba pokazać swoją prawdziwą twarz. W przeciwnym wypadku należy zadać sobie pytanie: «Co my tak właściwie tworzymy?». Sądzę, że osoby odpowiadające za ten projekt wykonały bardzo dobrą pracę. Od razu było widać, że wiedzą co robią i czego chcą. Chcieli prawdziwego obrazu i mieli bardzo dobre pojęcie o tym, jak go stworzyć.
Stworzenie słabego dokumentu nie ma sensu. Stracilibyśmy tylko fanów. Moim zdaniem taka inicjatywa bardzo nam pomaga. Jeśli ludzie zobaczą ten serial, jeśli zyskamy kolejnych fanów, jeśli ludzie będą oglądać nasz dokument to wszystko wpisze się w naszego oczekiwania. Po prostu byłem sobą.
Daniel Ricciardo, który pozwolił ekipie Netflixa na nagrania w rodzinnym domu w Perth oraz apartamencie w Monaco, wyraził pozytywną opinię na temat osób tworzących "Jazdę o życie".
Zawsze mieli poszanowanie, zawsze wszystko działo się na moich warunkach. To ważne, aby dobrze dogadywać się z ludźmi po drugiej stronie- podkreślał kierowca Renault.
Zachęcam wszystkich, aby oglądali ten serial nie na telefonie, ale na dużym ekranie. Osobiście dziwnie czułem się oglądając samego siebie w kamerze. Z reguły mam obraz siebie za kierownicą bolidu, ale gdy widzisz przeprowadzoną z tobą rozmowę twój głos brzmi inaczej.
Sądzę, że to bardzo fajny projekt. Nie tylko dla mnie, ale dla całej F1. Chciałbym, aby było więcej takich inicjatyw. Ktoś w małym miasteczku w Stanach lub innym miejscu na świecie może obejrzeć ten serial i lepiej zrozumieć ten sport.
Pytany o sam tytuł, który spotkał się z mieszanymi opiniami ze względu na podkreślenie niebezpiecznej strony sportu, Ricciardo odparł:
Lubią dramaturgię. Tytuł jest trochę... Jazda o życie. To trochę intensywne, ale telewizja rządzi się swoimi prawami, czyż nie?