Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Australii

12.03.0000:00
Marek Roczniak
15466wyświetlenia
Lepszego startu nowego sezonu zespół Ferrari nie mógł sobie chyba wymarzyć. Co prawda sesja kwalifikacyjna nie przebiegała do końca po myśli zespołu, jednak liczy się przecież ostateczny rezultat. Zespół McLaren podobnie jak w zeszłym roku poniósł klęskę, przez co być może straciliśmy emocjonujący pojedynek, który mógł stoczyć Michael Schumacher z Miką Hakkinenem lub Davidem Coulthardem.

Innym pojedynkiem, jaki nas prawdopodobnie ominął mogła być walka Rubensa Barrichello z Heinzem-Haraldem Frentzenem o drugą pozycję, niestety zespół Jordan podobnie jak McLaren nienajlepiej przygotował się do pierwszego wyścigu sezonu.

Tego, że Ralf Schumacher może stanąć na podium już w pierwszym wyścigu z nowym silnikiem BMW nikt się chyba nie spodziewał. Jenson Button także pokazał się z dobrej strony i chociaż nie zdołał ukończyć wyścigu, co stało się oczywiście nie z jego winy, to jak na razie nie można o nim powiedzieć złego słowa.

Nie mniej zadowolony z tego wyścigu był również Jacques Villeneuve, który po roku starań zdobył wreszcie pierwsze punkty dla stajni British Amercian Racing. Nowy silnik Hondy nie jest być może najmocniejszą jednostką, jednak na przed-sezonowych testach kierowcy zespołu BAR ukończyli największą liczbę okrążeń bez specjalnych problemów, więc przynajmniej silnik ten jest wytrzymały.

Giancarlo Fisichella ukończył wyścig na piątej pozycji mając bardzo niewielką stratę do Villeneuve'a. Alexander Wurz również był niedaleko, jednak do zdobycia punktów zabrakło mu trochę szczęścia.

Ostatni punkt miał zdobyć Mika Salo po udanym wyprzedzeniu Ricarda Zonty pod koniec wyścigu, jednak podczas rutynowej kontroli, jaka odbywa się tuż po ukończeniu wyścigu sędziowie wykryli, że przednie skrzydło w jego bolidzie nie spełnia wymogów regulaminowych i tym samym Fin został zdyskwalifikowany z szóstej pozycji. Dzięki temu Ricardo Zonta zdobył pierwszy punkt w swojej karierze, czyniąc ten wyścig jeszcze bardziej udanym dla zespołu BAR.

Marc Gene z zespołu Minardi radził sobie w tym wyścigu całkiem nieźle. Gdyby nie zderzenie z Nickiem Heidfeldem na pierwszym okrążeniu, za które winą obarcza tylko i wyłącznie siebie, a które kosztowało go utratę jednego okrążenia kto wie, czy pod koniec wyścigu nie znajdował by się w grupie walczącej o punktowaną pozycję. A jeśli chodzi o Heidfelda, to był on jedynym debiutantem, który zdołał ukończyć wyścig pomimo wielu problemów, a zdobywanie doświadczenie jest w tej chwili jedną z najważniejszych dla niego rzeczy.

Kierowcy z zespołu Arrows wywarli na mnie spore wrażenie, ale kto wie ile postojów przewidywała strategia obrana przez obu kierowców, a i awaria przedniego zawieszenia w obu bolidach była z pewnością cokolwiek niepokojąca, zwłaszcza, że dla Pedra de la Rosy mogła się skończyć dosyć nieciekawie.

Najbardziej zawiedziony po tym wyścigu był chyba zespół Jaguar. Johnny Herbert zdołał zaledwie ukończyć jedno okrążenie, natomiast Eddie Irvine odpadł z wyścigu przez wypadek de la Rosy po zaledwie sześciu okrążeniach, tak więc zespół opuścił Australię z bardzo niewielkim doświadczeniem co do zachowania się bolidów w warunkach wyścigu.