Verstappen: Buczenie kibiców nie zrujnuje mi tego dnia
Zachowanie tifosich nie spodobało się natomiast Charlesowi Leclercowi.
12.09.2210:13
1529wyświetlenia
Embed from Getty Images
Max Verstappen odniósł się do frustracji kibiców po jego zwycięstwie na Monzy podkreślając, iż
Holender odniósł przekonujące zwycięstwo we Włoszech, nawet pomimo otrzymania kary przesunięcia na starcie. Dla kierowcy Red Bulla było to już piąte zwycięstwo z rzędu, dzięki czemu ma on matematyczne szanse na przypieczętowanie mistrzowskigo tytułu już podczas kolejnej rundy - Grand Prix Singapuru.
Spokojne zmagania na Monzy zostały zakłócone na pięć okrążeń przed metą, kiedy to doszło do awarii silnika w samochodzie Daniela Ricciardo. Australijczyk zatrzymał swojego McLarena na poboczu, jednak ściągnięcie go z toru bez użycia dźwigu okazało się niemożliwe. Dodatkowo, w wyniku nieporozumienia dyrekcji z Berndem Maylaenderem, neutralizacja przedłużyła się i kierowcy zakończyli zmagania za samochodem bezpieczeństwa.
Czołówka zdążyła podczas neutralizacji zmienić ogumienie i wiele jeszcze wskazywało na to, iż może dojść do "sprintu" do samej mety. Tak się jednak - ku niezadowoleniu licznie zgromadzonych tifosi - nie stało i kolejna wygrana Verstappena stała się faktem. Holender został wybuczany przez włoskich kibiców podczas udzielania wywiadu Martinowi Brundle'owi, a także podczas dekoracji na podium.
Sam kierowca umniejszył znaczenie tychże reakcji i dodał, że rozumie tifosich, którzy uważali, że ich faworytowi - Charlesowi Leclercowi - odebrano szansę na walkę o wygraną.
Rozczarowania zachowaniem włoskich kibiców nie ukrywa natomiast Charles Leclerc. Monakijczyk nie widział jednak niczego złego w sposobie, w jaki na Monzy korzystano ze świec dymnych, które stały się przedmiotem dyskusji na Zandvoort.
Max Verstappen odniósł się do frustracji kibiców po jego zwycięstwie na Monzy podkreślając, iż
nie zrujnuje mu to tego dnia.
Holender odniósł przekonujące zwycięstwo we Włoszech, nawet pomimo otrzymania kary przesunięcia na starcie. Dla kierowcy Red Bulla było to już piąte zwycięstwo z rzędu, dzięki czemu ma on matematyczne szanse na przypieczętowanie mistrzowskigo tytułu już podczas kolejnej rundy - Grand Prix Singapuru.
Spokojne zmagania na Monzy zostały zakłócone na pięć okrążeń przed metą, kiedy to doszło do awarii silnika w samochodzie Daniela Ricciardo. Australijczyk zatrzymał swojego McLarena na poboczu, jednak ściągnięcie go z toru bez użycia dźwigu okazało się niemożliwe. Dodatkowo, w wyniku nieporozumienia dyrekcji z Berndem Maylaenderem, neutralizacja przedłużyła się i kierowcy zakończyli zmagania za samochodem bezpieczeństwa.
Czołówka zdążyła podczas neutralizacji zmienić ogumienie i wiele jeszcze wskazywało na to, iż może dojść do "sprintu" do samej mety. Tak się jednak - ku niezadowoleniu licznie zgromadzonych tifosi - nie stało i kolejna wygrana Verstappena stała się faktem. Holender został wybuczany przez włoskich kibiców podczas udzielania wywiadu Martinowi Brundle'owi, a także podczas dekoracji na podium.
Sam kierowca umniejszył znaczenie tychże reakcji i dodał, że rozumie tifosich, którzy uważali, że ich faworytowi - Charlesowi Leclercowi - odebrano szansę na walkę o wygraną.
To się zdarza- powiedział po wyścigu Verstappen.
Każdy pyta mnie o to buczenie i tak dalej, ale koniec końców przyjeżdżam tutaj, aby wygrać wyścig, co nam się dziś udało.
Część osób oczywiście tego nie docenia, ponieważ są oddanymi fanami innego zespołu. Tak to już wygląda. Nie zrujnuje mi to tego dnia. Po prostu cieszę się chwilą- zakończył 24-latek.
Rozczarowania zachowaniem włoskich kibiców nie ukrywa natomiast Charles Leclerc. Monakijczyk nie widział jednak niczego złego w sposobie, w jaki na Monzy korzystano ze świec dymnych, które stały się przedmiotem dyskusji na Zandvoort.
Myślę że nikt nie lubi buczenia i sądzę, że to nie powinno mieć miejsca. Po prostu- stwierdził kierowca Ferrari.
Co do świec dymnych osobiście uważam że było OK, ponieważ używano ich przed i na okrążeniu formującym, ale podczas wyścigu może to być dla nas trochę dezorientujące. Po zakończeniu wyścigu może także, ale już nie aż tak bardzo- dodał Leclerc.