Sargeant: Nie wiem, jak Bottas mógł mnie nie zauważyć

Z kolei Albon przyznaje, że pomimo uszkodzeń, próbował szukać swojej szansy w wyścigu.
24.09.2313:58
Nataniel Piórkowski
1000wyświetlenia
Embed from Getty Images

Logan Sargeant sugeruje, że Valtteri Bottas mógł uniknąć kolizji w nawrocie, do której doszło podczas wyścigu o GP Japonii.

Sargeant ruszył do niedzielnej rywalizacji z alei serwisowej, po tym jak jego odbudowana po kraksie z kwalifikacji konstrukcja został uznana przez FIA za «trzeci bolid». Dodatkowo na Amerykanina nałożona została kara czasowa w wysokości 10 sekund.

Williams wykorzystał neutralizację zarządzoną po kolizjach ze startu, ściągając Sargeanta na pit stop i odbycie zasądzonej kary.

Niedługo po powrocie na tor zawodnik teamu z Grove zblokował koła na dohamowaniu do nawrotu i uderzył w jadącego przed nim Bottasa. W bolidzie 22-latka doszło do złamania przedniego skrzydła. Chociaż zespół próbował zapewnić Sargeantowi możliwość kontynuowania ścigania, to po pewnym czasie podjął decyzję o wycofaniu go z zawodów z powodu postępujących uszkodzeń.

Podsumowując swój krótki występ w GP Japonii, Sargeant powiedział: Pierwsze okrążenia były bardzo chaotyczne. Jeśli miałbym oceniać incydent z mojej perspektywy, po prostu nacisnąłem na hamulec. Nie jestem pewien, ale Bottas musiał to widzieć. Było wiadome, że nie zmieszczę się w zakręcie. Byłem zdziwiony, że nie spróbował mnie uniknąć. Zblokowałem koła w chwili, gdy nacisnąłem pedał hamulca.

Błędy z Suzuki sprawiają, że nad Sargeantem zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Amerykanin jako jedyny kierowca z obecnej stawki nie ma umowy na sezon 2024 a według medialnych doniesień jego miejsce mogą zająć Liam Lawson lub Felipe Drugovich.

Zapytany o obecną, trudną sytuację, kierowca z Fort Worth odparł: Cóż, dzisiaj niewiele mogłem zrobić. Dwie kary, oba bolidy uszkodzone. Musimy iść naprzód.

Williams opuszcza Japonię bez punktów. Niedługo po wycofaniu Sargeanta, do garażu zjechał Alex Albon, w którego bolidzie tuż po starcie doszło do zniszczeń wskutek zderzenia z Estebanem Oconem.

Żadna konstrukcja nie jest wystarczająco silna, by przetrwać tego rodzaju uderzenie. Nasz wyścig skończył się tak naprawdę tuż po starcie - skomentował Taj.

Próbowaliśmy kontynuować jazdę, naciskaliśmy. Staraliśmy się ocenić, w jakim kierunku może potoczyć się wyścig. Wielu kierowców wycofywało się z rywalizacji, więc szukaliśmy swojej szansy. Niestety, brakowało nam docisku. Dalsza jazda nie miała sensu. Szkoda. Jestem bardzo ciekawy, jak wszystko ułożyłoby się dla nas, gdyby nie incydent ze startu.