James Allen o karze dla Renault i apelacji
"Tego typu rzeczy zdarzały się w przeszłości i nikt nie był karany zakazem udziału w wyścigach"
17.08.0916:10
2008wyświetlenia

Dziś odbywa się posiedzenie Międzynarodowego Sądu Apelacyjnego, w trakcie którego zespół Renault stara się o zmianę kary wykluczenia z najbliższego wyścigu o Grand Prix Europy. Kara ta jest wynikiem wypuszczenia przez mechaników samochodu Fernando Alonso z alei serwisowej na Hungaroringu z nieprawidłowo zamocowanym kołem.
Francuski zespół został oskarżony o świadome zignorowanie niebezpieczeństwa i niezapobiegnięcie incydentowi, który mógł mieć znacznie poważniejsze konsekwencje. Były komentator James Allen tak widzi całą sprawę:
Kiedy usłyszałem o karze nałożonej na nich, wydawała się bardzo surowa, szczególnie biorąc pod uwagę, że tego typu rzeczy zdarzały się w przeszłości i nikt nie był karany zakazem udziału w wyścigach.
Przy głębszym zastanowieniu się w powietrzu dało się wyczuć powiew paranoi, a wszystko to przez ostatnie wydarzenia - śmierć Henry'ego Surteesa tydzień wcześniej w wyniku uderzenia w kask kołem, a do tego wypadek Felipe Massy, w którego kask podczas kwalifikacji do GP Węgier uderzyła z kolei sprężyna. Ostatnią rzeczą, jakiej można chcieć w takich okolicznościach było zobaczenie zespołu, który podejmuje niepotrzebne ryzyko podczas wyścigu.
Sąd apelacyjny ma teraz twardy orzech do zgryzienia, ponieważ jest to obszar, w którym nie idzie się z reguły na ustępstwa, jednak warto przypomnieć sobie, że także zespół Red Bull Racing stworzył zagrożenie na torze podczas GP Australii na początku tego sezonu, kiedy nie nakazał swojemu kierowcy zatrzymać się po wypadku. Na zespół nałożono wówczas karę 50.000 dolarów i pytanie, jakie się teraz nasuwa brzmi następująco - czy kara jest stosowna do winy? Całą sprawę komplikuje fakt, że odnosi się wrażenie, iż F1 jest manipulowana, jako że zasady mogą być naginane w zależności od kaprysu lub okoliczności, jakie się pojawiają. Obecność Fernando Alonso podczas wyścigu w Walencji jest kluczowa zarówno dla sponsorów, jak i dla fanów. Formuła 1 musi brnąć do przodu i omijać podejrzane, pełne insynuacji momenty.
Co ciekawe, trybunał apelacyjny to jedyna sfera, którą ominął w swym manifeście wyborczym kandydat na prezydenta FIA - Jean Todt. Jednak wysnuł dwie - według mnie - sensowne sugestie. Po pierwsze, powinien być wyznaczony komisarz, który będzie podlegać prezydentowi, a po drugie sprawy dyscyplinarne powinny być rozpatrywane przez specjalny panel dyscyplinarny, a nie przez Światową Radę Sportów Motorowych. Todt mówił również o zmianach w systemie sędziowskim, ale nie o samym trybunale apelacyjnym. Ciekawie będzie się przekonać, czy pojawią się jakieś zmiany w tej instytucji, jeśli Francuz zostanie wybrany.
Wracając jednak do teraźniejszości i sprawy Renault, Allen tak zakończył swój wywód:
Zdrowy rozsądek podpowiada, że uda się zamienić karę wykluczenia na dużą grzywnę i wykluczenie w zawieszeniu, ale najcięższym zadaniem będzie takie przedstawienie sprawy, aby nie wyglądało to tak, że FIA ugina się pod desperackimi błaganiami hiszpańskich promotorów wyścigu w Walencji.
Źródło: JamesAllenOnF1.com
KOMENTARZE