Gasly spodziewa się trudnego weekendu dla Alpine

Francuz obawia się przede wszystkim szybkich sekcji toru w Dżuddzie.
17.04.2521:03
Maciej Wróbel
430wyświetlenia
Embed from Getty Images

Pierre Gasly sugeruje, że szybkie sekcje toru w Dżuddzie mogą obnażyć słabości jednostki napędowej zespołu, choć sama charakterystyka toru powinna sprzyjać bolidowi A525.

W czwartej rundzie sezonu 2025, w Bahrajnie, Alpine zdołało otworzyć swój dorobek punktowy za sprawą siódmej pozycji Pierre'a Gasly'ego w niedzielnym wyścigu. Francuz zaprezentował się również ze świetnej strony w kwalifikacjach, w których uzyskał piąty rezultat. Dobry weekend zaliczył też drugi z kierowców Alpine, Jack Doohan, który o włos przegrał awans do Q3, a w wyścigu długo liczył się w walce o punktowane pozycje.

Konsultant ekipy z Enstone, Flavio Briatore, otwarcie przyznał, że przez deficyt mocy jednostki Renault Pierre Gasly mógłby wystartować w Bahrajnie nawet z pierwszej linii. Sam kierowca, zapytany w Dżuddzie o to, w jakim stopniu różnica w osiągach Alpine między wyścigiem w Japonii, a tym w Bahrajnie wynikała z balansu samochodu, a w jakim z wydajności jednostki napędowej, udzielił dość dyplomatycznej odpowiedzi.

Wiecie, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie - powiedział Gasly. Rzeczywistość jest taka, że mamy taki pakiet, jaki mamy. I to właśnie ten pakiet pozwolił nam walczyć o dobrą pozycję w Bahrajnie. Myślę, że na tym musimy budować. Wciąż są obszary, w których możemy się poprawić. Są rzeczy, które możemy zmienić, i są też takie, których zmienić nie możemy.

Francuz przyznał jednak, że uliczny tor w Arabii Saudyjskiej może okazać się wymagający dla Alpine. Z dotychczasowych wyścigów wyłania się obraz A525 jako samochodu stosunkowo łagodnego w prowadzeniu i dobrze zbalansowanego, który radzi sobie najlepiej w średnio-szybkich, płynnych sekcjach. Jednocześnie jednak cierpi z powodu problemów z układem hybrydowym.

Na torze Suzuka Gasly nawiązywał do tempa czołówki w sekwencji 'esek' na początku okrążenia, ale potem tracił między nawrotem a zakrętem Spoon, a następnie ponownie na dojeździe do 130R. Podobnie było w Szanghaju - tamtejsze długie proste okazały się bezlitosne i żadnemu z kierowców Alpine nie udało się awansować do czołowej dziesiątki.

Tor w Dżuddzie zawiera stosunkowo niewiele idealnie prostych odcinków, ale jest pełen bardzo szybkich zakrętów, pokonywanych przy pełnym gazie. Ma również niewiele ostrych hamowań, co ogranicza możliwości odzyskiwania energii, co jest szczególnie kłopotliwe dla Alpine, ponieważ powszechnie wiadomo, że jednostka napędowa Renault jest w tej kwestii mniej wydajna niż konstrukcje konkurencji.

Wiemy, że są tory, na których może być dla nas trochę trudniej - dodaje Gasly. Tak czy inaczej, wiemy, czym dysponujemy, i z czym musimy walczyć. Myślę, że na papierze wiemy, iż ten tor jest dość czuły na ograniczenia związane z elektrycznym doładowaniem, ale teraz to od nas zależy, czy uda się być tak konkurencyjnym, jak to tylko możliwe. Miejmy nadzieję, że uda się coś wycisnąć z tego weekendu.

Zespół wciąż analizuje weekend w Bahrajnie, gdzie A525 było wystarczająco szybkie, by awansować do Q3 na torze, którego szorstka nawierzchnia mocno obciąża opony. Alpine solidnie wypadło w Bahrajnie już podczas testów przedsezonowych, jednak inne zespoły, które również były wtedy zadowolone ze swoich osiągów, rozczarowały podczas samego wyścigu, prawdopodobnie z powodu wyższych temperatur.

Podczas zimowych testów widzieliśmy, że samochód dobrze spisywał się w Bahrajnie - kontynuuje Gasly. Oczywiście to była jedyna próba, jaką wtedy mieliśmy, więc zakładaliśmy, że uda się powtórzyć tę formę w pierwszych wyścigach sezonu, ale to się nie do końca sprawdziło. Nie byliśmy daleko. W Australii udało się wejść do Q3, a na Suzuce zabrakło niewiele, ale ogólnie wrażenia nie były aż tak dobre.

Powrót do Bahrajnu sprawił, że samochód znów dawał to, co czułem podczas testów. Teraz pozostaje tylko przeanalizować, dlaczego samochód w tych warunkach działał tak, a nie inaczej, a nie będzie to łatwe w tak krótkim czasie. Mam jednak nadzieję, że przez kolejne tygodnie, zanim dotrzemy do Miami, uda się lepiej zrozumieć, co zadziałało i dlaczego początek sezonu nie był dla nas aż tak udany.