Liczne głosy sprzeciwu odnośnie decyzji o rozegraniu GP Bahrajnu

Na łamach mediów pojawiają się wciąż liczne komentarze przeciwne rozegraniu tego wyścigu
06.06.1115:26
Konrad Házi
1558wyświetlenia

Jak wiadomo, FIA dała zielone światło dla rozegrania GP Bahrajnu w tym sezonie, jednak ciemne chmury nadal kłębią się nad tą imprezą. Po tym, jak Światowa Rada Sportów Motorowych zgodziła się ponownie umieścić w kalendarzu wyścig rozgrywany w przeżywającym obecnie kłopoty królestwie, grupy przeciwników nawołują, by w tym samym czasie, w który ma odbyć się GP, wyjść na ulicę i protestować.

Minister sportu Wielkiej Brytanii - Hugh Robertson powiedział dziennikowi Telegraph, że wyścig ten będzie katastrofą jeśli do niego dojdzie. Dużym zaskoczeniem było też poparcie w zeszłym tygodniu planów zmiany daty wyścigu przez jedną z głównych partii opozycyjnych w Bahrajnie. Robertson powiedział: Można zrozumieć, dlaczego partie opozycyjne mogą chcieć tego wyścigu, jeśli planują przy okazji protestować, co jest zagrożeniem.

Szef Centrum Praw Człowieka w Bahrajnie - Nabeel Rajab powiedział: Ludzie są bardzo przygnębieni i już nazwali dzień wyścigu mianem «Dzień Gniewu», gdyż zamierzają wyjść na ulice i protestować we wszystkich miastach Bahrajnu, pokazując swój gniew względem rządu. Chcemy wykorzystać ten dzień by pokazać, jak łamane są prawa człowieka w Bahrajnie i umożliwić światu zobaczenie tego, co się tu dzieje.

Zespoły F1 planują już przeprowadzenie pilnych rozmów, a do tego prawdopodobne jest, że zdanie Rossa Brawna, który powiedział, że rozegranie ostatniego wyścigu sezonu 11 grudnia jest zupełnie nie do zaakceptowania będzie odbijało się echem po padoku. Szef Lotus Renault GP - Eric Boullier powiedział natomiast, że zabierze zespół do Bahrajnu w październiku pod warunkiem, że nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo ludzi żyjących tam będzie zagwarantowane.

Inne doniesienia mówią o tym, że niektórzy istotni sponsorzy imprezy są gotowi zbojkotować ją, o czym można przeczytać w dzienniku Observer. To czas dla tych, co sponsorują GP Bahrajnu, by pokazać, że doszliśmy do punktu, w którym pomimo zgody rządzących F1, sponsorzy się nie zgodzą - napisano. Richard Williams z dziennika Guardian powiedział natomiast, że Grand Prix Bahrajnu 2011 będzie można porównać do Igrzysk Olimpijskich zorganizowanych przez Hitlera w 1936 roku i masakry Meksykańskiej w 1968.

Tymczasem szef Zrzeszenia Kierowców Grand Prix - Rubens Barrichello jest cytowany przez fińskie media: Chcę być w pełni przekonany, że bezpieczeństwo tam (w Bahrajnie) będzie zagwarantowane. Na spotkaniach GPDA wszyscy kierowcy wyrażali swe obawy i żądali gwarancji bezpieczeństwa, zanim się tam udadzą. Również Mark Webber sceptycznie odbiera decyzję FIA. Będę bardzo zaskoczony, jeżeli GP Bahrajnu się odbędzie - napisał Australijczyk na swej stronie internetowej.

Głos w sprawie zabrał też były prezydent FIA - Max Mosley, który bardzo skrytykował swojego następcę - Jeana Todta za zgodę na organizację wyścigu w Bahrajnie. Jeśli Formuła Jeden pozwoli sobie, by być w ten sposób wykorzystana w Bahrajnie, to podzieli winę z reżimem w takiej mierze, jak by pomagała przy brutalnym tłumieniu protestów. Decyzja ta jest pomyłką, która nie zostanie zapomniana i jeśli nie zostanie zmieniona, będzie drogo kosztowała Formułę Jeden.

Źródło: onestopstrategy.com

KOMENTARZE

3
jaszczur
06.06.2011 07:11
50 melonów + pewnie jakieś łapówy piechotą nie chodzą :PPP
BARBP
06.06.2011 05:13
Powiem tylko i wyłącznie z perspektywy kibica: jeżeli władze Bahrajnu zapewnią odpowiednie bezpieczeństwo zespołom, kibicom itd. to jestem za... im więcej F1 tym lepiej :) ale powyżej 20 wyścigów tak jak w sezonie 2012 to trochę przesada.
jpslotus72
06.06.2011 02:08
Kto wie, może Berniemu i FIA potrzebne jest takie "trzęsienie ziemi" - może w końcu się obudzą (choćby z ręką w nocniku)? Szkoda tylko, ze cena tego "budzika" - w różnych wymiarach - może okazać się bardzo wysoka.